Zbyt brutalny nawet na ubeka

Zbyt brutalny nawet na ubeka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbyt brutalny nawet na ubeka
Zbyt brutalny nawet na ubeka
Krzysztof M. Kaźmierczak

Juliusz Wójciak, przedwojenny prawnik, zanim po poznańskim czerwcu ’56 został obrońcą jednego z robotników, był śledczym Urzędu Bezpieczeństwa. Wyrzucono go z bezpieki za udział w zbrodni przeciwko bezbronnym więźniom- pisze w bieżącym wydaniu Do Rzeczy Krzysztof M. Kaźmierczak.

-„Schodząc z góry, zauważyliśmy przez balustradę schodów, że w załomie korytarza, 5–6 funkcjonariuszy UB kijami tłucze 7–8 więźniów. Korytarz był już cały zakrwawiony, bici bardzo krzyczeli. Jestem pewien, że więźniów tych zabito wtedy samowolnie” – zeznał w 1991 r. Czesław Graf (zmarł w 2001 r.). Powiedział on, że więźniom nakazano czyścić własną odzieżą zakrwawione kafelki na korytarzu, a ciała zabitych pochowano nocą w miejscu, gdzie zbudowano potem halę Arena.

Śledztwo prowadzono w MBP w Warszawie. (…) Stwierdzono, że „fakty wskazują dobitnie na niski poziom moralny wszystkich biorących udział w biciu”. Większą odpowiedzialnością obciążono Wójciaka i Ziemichoda jako ludzi wykształconych, którzy dali negatywny przykład postępowania, „co jednak w żadnym wypadku nie upoważniło pozostałych do pastwienia się nad bezbronnymi aresztantami”. (...) Wójciaka zwolniono dyscyplinarnie na początku września 1945 r., jako powód podając “nadużycie władzy”.

Po odejściu z bezpieki prawnik bynajmniej nie wylądował na bruku – został dyrektorem jednego z największych poznańskich zakładów przemysłowych znacjonalizowanych przez władze PRL fabryki Centra. Stracił swe stanowisko w wyniku aresztowania. Tak twierdzi jego córka Ewa Wójciak z Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu, opierając się na rodzinnych przekazach. – Mama opowiadała mi, że ojca aresztowano po donosie pracownicy, że „nosi się z pańska” – mówi aktorka, która urodziła się, gdy Juliusz Wójciak był w więzieniu.

Zwolniono go po kilku miesiącach bez stawiania zarzutów. A w aktach UB nie ma informacji na temat aresztowania.

Wójciak zaczął robić karierę jako adwokat. Według Ewy Wójciak był on, jako dwukrotnie więziony, ofiarą systemu i z tego powodu w jej domu nie było „nawet cienia sympatii dla panującego ustroju”. Nie przeszkadzało mu to jednak należeć do PZPR, był nawet sekretarzem organizacji partyjnej w poznańskiej radzie adwokackiej. (…)

Jesienią 1956 r. Wójciak wraz z 24 innymi adwokatami wziął udział w procesach uczestników poznańskiego Czerwca. Bronił robotnika – Łukasza Piotrowskiego. (...)

Ewa Wójciak uważa, że jej ojciec nie byłby zdolny do wzięcia udziału w zbrodni. Sugeruje, że dokumenty z jego teczki personalnej zostały spreparowane. – Papiery na każdego można wyprodukować. Akta bezpieki nie muszą być prawdziwe, oni tam różne bzdury wypisywali, zmyślali. Gdy przygotowywaliśmy spektakl „Teczki” o inwigilacji naszego teatru, trafialiśmy na takie zmyślone rzeczy – twierdzi aktorka.

Nie ma jednak żadnych przesłanek, by kwestionować wiarygodność dokumentów dotyczących służby w UB późniejszego adwokata. Jego teczka składa się z samych oryginałów, w znacznej mierze ręcznie pisanych i opatrzonych pieczęciami różnych instancji aparatu bezpieczeństwa. (…)

Większą od skrywanej tajemnicy adwokata Wójciaka zagadką są ofiary zbrodni popełnionej przez funkcjonariuszy. Znane są ich nazwiska: Hugo Rygiel, Alfred Hermans, Adolf Celmer i Jochans (pisownia według dokumentów UB) von Alin. Więcej informacji o zamordowanych umieszczono zapewne w aktach śledztwa, które prowadzono w sprawie mordu. Do tej pory nie znaleziono ich w archiwach IPN. Wiadomo tylko, że liczyły ponad 80 stron. (…)

Cały artykuł Zbyt brutalny nawet na ubeka Krzysztofa M. Kaźmierczaka można przeczytać w 20 numerze tygodnika Do Rzeczy. Autor jest dziennikarzem „Głosu Wielkopolskiego”.

Cały artykuł dostępny jest w 20/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także