Spójrzcie nam w oczy: apelują chorzy na raka
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Spójrzcie nam w oczy: apelują chorzy na raka

Dodano: 
Rak jelita grubego
Rak jelita grubego Źródło: Fotolia
Przez kilka dni w hali głównej Dworca Centralnego w Warszawie można było zobaczyć niezwykłą wystawę zdjęć. 30, 40, 50-latkowie prosili, by popatrzeć na nich. Chorują na raka jelita grubego. I chcą żyć.

Podróżni zatrzymywali się, wielu nie kryło wzruszenia. Trudno je ukryć, gdy spojrzeć na zdjęcia i przeczytać zwierzenia osób, które miały pecha: zachorowały na raka jelita grubego, a choroba została u nich wykryta w stadium zaawansowanym albo szybko taka się stała.

Agnieszka Lasota, lat 47, choruje od 2 lat. Zawodowo projektuje wystawy, i to jest jej pasja. Najważniejsze są jednak dla niej córki: 18 i 11 lat. Chemioterapia, którą do tej pory stosowała, powoli przestaje pomagać. – Muszę koniecznie się leczyć – mówi o sobie. Piotr Kowaliczek ma 36 lat. Diagnozę usłyszał kilka miesięcy temu. – W lipcu zeszłego roku miałem operację usunięcia zmian nowotworowych w jelicie grubym. Pojawiły się przerzuty na wątrobie. Choroba postępuje, a ja mam przecież jeszcze życie przed sobą. Pracuję, jestem szefem działu badań i rozwoju w firmie projektującej nowoczesne budynki – opowiada.

Wcześnie badać…

Co roku 19 tys. osób w Polsce słyszy diagnozę: rak jelita grubego. Jesteśmy krajem o jednym z najwyższych wskaźników zachorowań w Europie, niestety wskaźnik 5-letnich przeżyć jest u nas o ponad 10 proc. niższy od średniej europejskiej. Codziennie 33 osoby w Polsce umierają z powodu tego nowotworu.

Nie musi tak być: przekonuje prof. Marek Wojtukiewicz, kierownik Kliniki Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i ordynator Oddziału Onkologii Klinicznej z Pododdziałem Chemioterapii Dziennej Białostockiego Centrum Onkologii.Zaleca, żeby każda osoba po 50. roku życia wykonała kolonoskopię. Każda, czyli: niemająca żadnych niepokojących objawów. Badanie jest niezbędne, jeśli na raka jelita grubego chorował ktoś w rodzinie, a także wtedy, gdy pojawia się: krew w stolcu, zmiana rytmu wypróżnień, biegunki lub zaparcia, bóle brzucha, brak łaknienia, wzdęcia, spadek masy ciała, niedokrwistość.

Leczyć skutecznie

Gdy choroba zostanie wykryta, ważne jest skuteczne leczenie. Zwykle na początek jest to operacja chirurgiczna – powinna być wykonana przez lekarza, który ma duże doświadczenie w wykonywaniu operacji na jelicie grubym. Gdy nowotwór jest zaawansowany, z przerzutami, niezbędna jest także chemioterapia. Choroby w stadium rozsiania nie da się całkowicie wyleczyć, jednak można nawet przez wiele lat powstrzymywać jej rozwój dzięki stosowaniu kolejnych linii terapii.

Niestety, w Polsce chorzy mają możliwość efektywnego leczenia szerokim wachlarzem leków, w tym tzw. terapiami spersonalizowanymi, tylko w pierwszej i drugiej linii (czyli maksymalnie po pierwszym nawrocie). Gdy rak wraca po raz drugi, lekarze nie mogą zaproponować nowych leków, mogą jedynie zastosować preparaty już wcześniej stosowane, co nie powstrzyma rozwoju choroby. Tymczasem są to często osoby 30, 40, 50-letnie; czasem starsze, ale w dobrym stanie ogólnym. – Powinniśmy móc zaproponować im leki o innym mechanizmie działania. Wytyczne europejskich i światowych towarzystw naukowych, w tym Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ESMO) zalecają stosowanie w trzeciej i czwartej linii leczenia preparatu zawierającego dwie substancje: triflurydynę i tipiracyl. Lek wbudowuje się do DNA nowotworu, nie rośnie on wówczas tak dynamicznie, jakby to wynikało z jego biologii. Lek ten hamuje wzrost guza i opóźnia progresję choroby – tłumaczy prof. Wojtukiewicz.

Chorzy w Polsce z tych leków mogą korzystać tylko wtedy, gdy kupią je sami. – Państwo polskie odrzuca chorych potrzebujących leczenia w 3. i 4. linii. To tak, jakby osoby decydujące o tym, jakie leki będą dostępne, uważały, że mnie już prawie nie ma, leżę i czekam na śmierć. A przecież jestem i żyję prawie normalnie: pracuję, odrabiam z córką lekcje, planuję jutrzejszy obiad. Bolesne i upokarzające jest to, że gdybym żyła w niemal każdym innym kraju Europy, to od kilku miesięcy byłabym właściwie leczona – mówi Agnieszka Lasota.

Prof. Wojtukiewicz przekonuje, że leki przeznaczone do stosowania w trzeciej i czwartej linii leczenia są dobrze tolerowane przez chorych, wydłużają czas przeżycia całkowitego i przeżycia bez progresji choroby. Nie mają też silnych działań ubocznych.

Agnieszka Lasota: – Chciałbym patrzeć, jak dorastają moje dzieci, chcę być z nimi jak najdłużej. Spójrzcie nam w oczy…

Artykuł został opublikowany w 6/2019 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także