Imigranckie prawo wojenne

Imigranckie prawo wojenne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jakub Pacan

Muzułmanie od proponowanego im korzystania ze swobód wolą własną celebrację wojny. Rabunek czy gwałt nie tylko nie jest grzechem, lecz stanowi wręcz powód do dumy dla muzułmańskiego wojownika.

Po fatalnej nocy sylwestrowej w Kolonii i gorszących scenach z miejskich pływalni w Sztokholmie europejscy politycy gorączkowo zaczęli szukać rozwiązań kryzysu imigracyjnego. Wymyślili to, co znane jest od 40 lat – najpierw pogrozili palcem, by za chwilę apelować o jeszcze większą asymilację imigrantów w jeszcze krótszym czasie. Burmistrz Kolonii, Henriette Reker oznajmiła: „Musimy wytłumaczyć koloński karnawał ludziom innych kultur, tak by radosne zachowania nie były mylone z dostępnością seksualną”. Norwegowie uruchomili w ośrodkach dla uchodźców specjalny program instruujący, w jaki sposób traktuje się w tym kraju kobiety. Norweski model skopiował belgijski minister ds. polityki azylowej Theo Francken. Podobne kursy z odpowiednio dobraną infografiką uruchomiły władze niemieckie. Europejskie elity jak ognia boją się przyznać, że mają do czynienia z wojną religijną, i w trudnych rozmowach o uchodźcach nie wychodzą poza poziom socjalny i społeczny. 

Stosowanie złej metodologii skutkuje chybionymi receptami. W dyskusji o imigrantach od lat 70. XX w. przebija się ten sam refren o wykluczeniu, biedzie i bezrobociu. Nawet w ankiecie publikowanej przez PAP, przeprowadzonej wśród zwykłych Francuzów tuż po paryskich zamachach z listopada 2015 r. przeważały głosy typu: „Myślę, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest edukacja, wychowanie. Należy na pewno wykonać dużą pracę na przedmieściach. Trzeba sprawić, by wszyscy czuli się Francuzami i traktowali Francję jak rodzinę”, „Nie sądzę, byśmy mieli problem z imigrantami. Zresztą to nie są nawet imigranci, tylko najczęściej Francuzi urodzeni tutaj, ludzie, których życie z różnych powodów nigdy nie było usłane różami. Mieszkają oni być może na przedmieściach i w dzielnicach, gdzie mierzą się z problemami bezrobocia i biedy”.

Dlaczego Europa boi się przyznać, że została wciągnięta do wojny religijnej? (...)

fot. ALESSANDRO GAROFALO

Cały artykuł dostępny jest w 10/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także