Trup Człowieka z Somerton. Największa zagadka kryminalna Australii

Trup Człowieka z Somerton. Największa zagadka kryminalna Australii

Dodano: 
Fotografia ciała znalezionego w Somerton. Fot. Australijska policja
Fotografia ciała znalezionego w Somerton. Fot. Australijska policja Źródło: Wikimedia Commons
Mężczyzna mógł być ofiarą wojny wywiadów – agentem sowieckim zlikwidowanym przez Australijczyków lub australijskim, na którym zemścili się Sowieci.

Jakub Ostromęcki

Leżące w Australii Somerton i Glenegl są dziś willowymi, nadmorskimi przedmieściami Adelajdy, mocno zrośniętymi ze swoją metropolią. W 1948 r. był to jednak teren jeszcze na poły wiejski, idealnie nadający się zarówno do plażowania jak i na trening jeździecki. 1 grudnia skoro świt, dwóch jeźdźców, jak co ranka, wyruszyło na konną przejażdżkę. Koło 6: 30 natknęli się na leżącego na plaży mężczyznę opartego głową o kamienny falochron. W Australii za kołnierz się raczej nie wylewa, ale mimo to starszy z jeźdźców zsiadł z konia i poruszył nogę mężczyzny, aby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Ciało było sztywne. Po chwili pojawił się kolejny – Jack Lyons, który poprzedniego wieczoru w czasie przechadzki po plaży z żoną widział w tym samym miejscu tego samego mężczyznę – tyle, że żywego. Jeźdźcy oddalili się, zaś Lyons natychmiast zawiadomił policję. Nikt wówczas nie przypuszczał, iż to wydarzenie stanie się jedną z większych tajemnic w historii współczesnej Australii. Pełnej przyczyny zgonu ani tożsamości mężczyzny nie udało się ustalić do dziś.

Ciało

Leżało w dość swobodnej pozie z wyciągniętymi nogami. Po prawej stronie kołnierza leżał niedopalony papieros, zaś inny, nietknięty tkwił za uchem. Mężczyzna miał około 40-45 lat i wyglądał na typowego Anglosasa. W kieszeniach miał bilet pociągowy z Adelajdy do Henley Beach (oddalonego o 30 minut jazdy), miejski bilet autobusowy, amerykański grzebień z aluminium, gumę do żucia, papierosy (jak się potem okazało dość drogie) oraz pudełko zapałek. I nic poza tym.

Oględziny w prosektorium wykazały, że był to człowiek wysportowany – budowa mięśni łydek i ukształtowanie palców stopy przypominały profesjonalnego tancerza lub długodystansowca. Dziwne, że wszystkie metki jego ubrania zostały poodcinane. Nie było przy nim żadnych dokumentów, nie figurował w rejestrze zaginionych, nie pasowały do niego żadne odciski palców. Policja dała zdjęcie do prasy - nikt jednak nie zgłosił się w celu identyfikacji.

Miejsce, w którym znaleziono zwłoki (zaznaczone X)

Patolog sadowy John C. Cleland przeprowadził sekcję, Mężczyzna zmarł około 2 w nocy 1 grudnia. Miał liczne zatory w naczyniach krwionośnych, wrzody na przełyku i dwunastnicy, w żołądku zaś krew. Śledziona była powiększona 3 razy. Jego ostatnim posiłkiem były paszteciki, które zjadł koło 22. Podejrzewano truciznę – żaden z pomocników koronera (Thomasa E. Clelanda) nie wykrył jednak w organizmie ani miligrama podejrzanej substancji. Nie było również śladów wymiocin lub konwulsji – choćby rozkopanego piasku wokół ciała. Samo powiększenie śledziony mogło być spowodowane przez wiele schorzeń: wirusa, bakterie, amyloidozę, syndrom Bantiego, raka. Sposób w jaki denat oparł głowę na falochronie mógł, przy długotrwałym leżeniu spowodować uduszenie. Nic więcej nie dało się ustalić, toteż ciało zostało zabalsamowane 10 grudnia.

Walizka

Minęły 2 miesiące. Pracownik przechowalni bagażu na stacji w Adelajdzie zwrócił pewnego dnia uwagę na dziwną walizkę, po którą nikt od dłuższego czasu się nie zgłaszał. Wiadomo jedynie, że zostawiono ją 30 listopada po 11 rano. W środku, poza ubraniem (znów amerykańskiego wzoru) i przyborami do golenia nie było nic nadzwyczajnego. Policja stwierdziła, iż może być to walizka tajemniczego denata.

Metki z ubrania zostały poucinane – z wyjątkiem stempla z pralni na nazwisko T. Keane. Stempla tego nie dało się zlikwidować bez uszkadzania tkaniny. Jeśli sprawca-truciciel czy też sam człowiek z plaży chciał ukryć tożsamość, wyrzuciłby po prostu owe obrania. T. Keane nie było więc nazwiskiem denata. Żaden Keane nie był również poszukiwany w krajach anglosaskich. Popełniono przy okazji błąd – nie zdjęto odcisków palców z walizki ani z ubrania. Wierzono, iż po ciało wnet zgłosi się jakieś krewny.

Pojawiały się również dalsze wątpliwości, co do przyczyn śmierci: dlaczego buty denata były niemal jak nowe? Ktoś kto cały dzień chodził po mieście i po plaży musiał je ubrudzić i poobcierać. Może zatem przyniesiono ciało na plażę z miejsca gdzie nastąpił zgon? Ale świadkowie znowuż (Lyons i kilku innych) twierdzili, iż widzieli dokładnie tego samego człowieka leżącego wieczorem w tym samym miejscu. Spekulowano też na temat trucizny, którą miałby być glikozyd nasercowy.

O tym, że jest to sprawa niesłychana mówiły otwarcie władze w Adelajdzie i sama policja.

Tamam shud

Cleland zajął się ponownie rzeczami Człowieka z Somerton, jak zaczęto określać tajemniczego mężczyznę. Przetrząsnął spodnie i zwrócił uwagę na wąską kieszonkę. Pincetą wyciągnął z niej skrawek papieru wydarty z jakiejś książki, na którym wydrukowano słowa „Tamam Shud”. Tłumacze szybko rozpoznali język perski, słowa znaczyły zaś „zakończony” i pochodziły ze średniowiecznych wierszy - „Rubajjatów” Omara Chajjama. Zbiór ów był swego czasu dość popularny w Australii, a jego główną myślą przewodnią jest pochwała życia całą pełnią i porzucenia żalu, gdy ma się ono ku końcowi.

Kartka znaleziona przy denacie

Policja sfotografowała skrawek i zamieściła ogłoszenie w prasie szukając właściciela książki, z której wydarto ów fragment. Na komisariat w Adelajdzie szybko zgłosił się mężczyzna, którego tożsamość do dziś nie została ujawniona. Stwierdził, iż pod koniec listopada, zaparkował na jednej z uliczek Glenelg – i jak każdy uczciwy Australijczyk, nie zablokował zamka samochodu. Wracając do wozu zauważył na dywaniku leżącą książkę – nie miał pojęcia skąd się wzięła, aż do dnia gdy przeczytał policyjne ogłoszenie w gazecie.

Biegli nie mieli tym razem wątpliwości – skrawek ze spodni denata pasował idealnie do znalezionej książki. To nie wszystko. Na jednej z ostatnich stron ktoś napisał jeden pod drugim kilka ciągów liter, przypominających szyfr. Najtęższe kryptologiczne umysły nie były go jednak w stanie złamać – a próbowano tego do dziś wiele razy. Obok szyfru znajdował się numer telefonu. Ustalono, iż należał do Jessiki E. Thomson (z domu Harkness). Była ona niegdyś pracownicą szpitala Royall North Shore w Sydney i mieszkała raptem 400 metrów od miejsca śmierci Człowieka z Somerton. Thomson nie rozpoznała jednak denata i śledztwo znów utknęło w martwym punkcie.

Dla wielu badaczy sprawy Jessica jest jednak postacią równie tajemniczą jak sam denat. Sierżant Lean, który był obecny przy tym jak Thomson oglądała denata, w wywiadzie przeprowadzonym długo po sprawie stwierdził, iż Jessica „była wytrącona z równowagi, aż jej mimika zaczęła zdradzać jakby miała zaraz zemdleć”. Technik, który wykonał odlew stwierdził zaś, że Thomson natychmiast odwróciła od niego głowę i już więcej nie chciała na niego patrzeć.

Thomson podczas przesłuchania przyznała, iż posiadała kiedyś kopię poematu i w 1945 wręczyła go niejakiemu Alexowi Boxallowi porucznikowi australijskich saperów. Już myślano, że oto zbliża się finał śledztwa, gdy policja w Sydney odnalazła Boxalla żywego i całego. Miał on rzeczywiście książkę podarowaną mu przez Thomson, ale ostatnia strona była nietknięta.

14 czerwca 1949 r. ciało Człowieka z Somerton pochowano na cmentarzu w Adelajdzie. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat na policję zgłosiło się ponad 200 osób podających możliwe wyjaśnienia sprawy oraz tożsamość Człowieka z Somerton – a to jako zaginionego drwala, a to „faceta z Darwin”. Wszystkie tropy okazały się jednak fałszywe.

Nowe śledztwo

Choć policja dawno zamknęła sprawę, dziś badają ją detektywi-amatorzy. Prym wiodą tu dwaj Australijczycy – były policjant Gerald Feltus i oraz profesor Derek Abbott, fizyk z Uniwersytetu w Adeleidzie. Mozolnie zaczęli uzupełniać brakujące elementy śledztwa. Jest to bardzo trudne, albowiem po kilkudziesięciu latach dowody rzeczowe (walizka, ubranie) zostały zniszczone – policja z Somerton w latach 80. przeprowadzała się do innego budynku. Graty z zamkniętych spraw, po które nikt się nie zgłosił, wyrzucono na śmietnik.

Dwóm badaczom udało się ustalić kilka interesujących szczegółów zwłaszcza z życia osób powiązanych z tajemniczym denatem. Przede wszystkim okazało się, iż Jessica Thomson (Harkenss) nie była pielęgniarką w dniu w którym znaleziono trupa na plaży – uprawnienia nabyła dopiero później. Według Feltusa była osobą wykrętną. Abbott opisał ją jako nietypowe połączenie członka artystycznej cyganerii, o lewicowych (choć podobno niekomunistycznych) poglądach i miłośniczki zbytkownych bibelotów.

Pod koniec lat 40-tych poślubiła Prospera Thomsona. Z tego związku narodziła się Kate Thomson, która twierdzi, iż jej matka kłamała policji i że znała tożsamość Człowieka z Somerton. Jessica Thompson miała jednak też drugie, starsze dziecko - Robina urodzonego w 1947 roku. Kto był jego ojcem? Abbott twierdzi, iż był to właśnie denat z plaży. Robin Thomson zmarł kilka lat po matce, ale ma córkę Rachel, która została żoną.… profesora Dereka Abotta. Abbott odkrył, iż Robin i Człowiek z Somerton mają dość rzadkie cechy. Ich małżowiny uszne są odkształcone w sposób charakterystyczny dla około 1-2 % białej populacji. Obaj mają też szczególną deformację siekaczy – rzecz spotykana u raptem 2 % wszystkich ludzi. Jest mało prawdopodobne, aby był to przypadek.

Pogrzeb Człowieka z Somerton, 14 czerwca 1949 r.

Do dziś nie ruszono zagadki dziwnych zapisków znalezionych z tyłu „Rubajjatów”. Abbott za pomocą mozolnych analiz i konsultacji z najlepszymi kryptologami doszedł jedynie, iż wyglądają jak początkowe litery słów w języku angielskim – nie wiadomo według jakiego klucza stworzonych. Układ liter nie pasuje do żadnego ze znanych kodów używanych przez wywiady w II wojnie światowej – na tej podstawie Abbott stwierdził, iż mało prawdopodobne jest, aby sprawa człowieka z Somerton miała jakiś wątek szpiegowski. Jedynym ogniwem (i to dość odległym) mogącym łączyć Człowieka z Somerton ze zmaganiami zimnowojennymi był Alex Boxall. W II wojnie światowej trafił on do australijskiego wywiadu, gdzie dość szybko awansował. Boxall twierdził jednakże, iż Thomson w czasie ich krótkiej znajomości nie miała pojęcia o prawdziwym fachu kolegi.

Prasa nie dawała jednak spokoju: zwracał jej uwagę brak identyfikacji denata, niewykryta trucizna, tajemniczy szyfr, poglądy Thomson i fakt, iż akurat rok wcześniej Australię wizytował szef MI 5, by poinformować premiera Australii o rezultatach operacji Venona, dzięki której udało się złamać sowieckie szyfry. Australijczycy czytając depesze płynące z ambasady ZSRS w Canberze odkryli, że Sowieci narobili sporo złego na ich własnym terytorium. Człowiek z Somerton miałby być zatem ofiarą wojny wywiadów – agentem sowieckim zlikwidowanym przez Australijczyków lub australijskim, na którym zemścili się Sowieci.

Abbott woli mówić raczej o zawodzie miłosnym. Denat z plaży miał być prawdziwym ojcem Robina, zaś z racji tego, iż trudnił się przemytem (oderwane metki, amerykańskie przedmioty) Jessica nie chciała go rozpoznać. Oddajmy głos Abbottowi: „On (Feltus – red) jest przekonany o tym, iż ona (Thomson) wiedziała kim jest człowiek z Somerton. Ja też tak uważam. Czy była zamieszana w jego śmierć? Tego jednak nie wiemy. Mając na uwadze brak namacalnych dowodów nie można wykluczyć przypadkowej śmierci. Sądząc po jego przerośniętej śledzionie mógł cierpieć na przewlekłą chorobę. Możliwe, że grała rolę w usunięciu dowodów jego tożsamości po jego śmierci. Na to jednak nie ma twardych dowodów – miała jednakże motyw”.

Na podstawie badań Feltusa i Abbota da się stworzyć kalendarium ostatnich dni Człowieka z Somerton. Pomiędzy 8:30 a 10:54 przybywa on do Adelajdy. Przed południem zostawia walizkę w dworcowej przechowalni. Kupuje bilet do Henley Beach, ale zamiast wsiąść do podmiejskiego pociągu, jedzie autobusem do St. Leonard kupując bilet u konduktora. Anonimowy mężczyzna w Glenelg znajduje w swoim samochodzie podrzucone „Rubajjaty”. Wieczorem Człowiek z Somerton zjada paszteciki. Lyons z żoną widzą późnym wieczorem mężczyznę jak leży na plaży i unosi na chwilę prawą rękę. Nad ranem trup zostaje odkryty przez jeźdźców.

Wszelkie wątpliwości rozwiałoby ostatecznie porównanie DNA Robina i denata z plaży. Abbott wystąpił o ekshumację ciała, jednak w 2011 prokurator generalny Australii John Rau odmówił: „Musi do tego zaistnieć bardzo ważny interes publiczny, ważniejszy niż ciekawość opinii społecznej lub zainteresowania naukowe”. Abbott nie poddaje się i patronuje petycji, w której domaga się ekshumacji ciała Człowieka z Somerton. „Taka ekshumacja nie rożni się niczym od tego, co zrobiliśmy dla nieznanych żołnierzy z I i II wojny światowej, aby połączyć ich z rodzinami”, przekonuje.

Artykuł został opublikowany w 10/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.