Unijne bunga-bunga

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piotr Kowalczuk z Rzymu

Włochy już raz zderzyły się z Unią Europejską. Rząd Silvio Berlusconiego przestał istnieć. Jakie były kulisy tego starcia? Czy doszło do zamachu stanu?

11 listopada 2011 r., trzy i pół roku po miażdżącym zwycięstwie wyborczym, Silvio Berlusconi złożył dymisję na ręce prezydenta Giorgia Napolitano. Zanosiło się, że straci większość w parlamencie. Ludzie z radości tańczyli i pili szampana pod pałacem prezydenckim. Pięć dni później, gdy rządy objął nominat prezydencki i unijny prymus prof. Mario Monti (dwukrotnie komisarz europejski), entuzjazm też nie miał granic. Jednak po roku okazało się, że Monti doprowadził Włochy niemal do katastrofy, a Włochów do rozpaczy i desperacji. Tym bardziej zastanawiająca jest więc zmiana władzy w Italii, do której wówczas doszło. (...)

Dlaczego Napolitano przeprowadził swoisty zamach stanu? Friedmanowi, który poświęcił tej sprawie książkę „Ammaziamo il Gattopardo” („Zabijmy lamparta”), były prezydent grzecznie odmówił wywiadu. Pozostają spekulacje. Według niektórych Napolitano to były dostojnik partii komunistycznej (Henry Kissinger: „To mój ulubiony komunista”), a więc ideologiczny wróg pierwszego kapitalisty Italii – Berlusconiego. Inne mówią o naciskach ze strony unijnych potęg. Rzeczywiście, włoskie media w drugiej połowie 2011 r. pisały często o kontaktach telefonicznych włoskiego prezydenta z Angelą Merkel i Nicolasem Sarkozym. Sam Silvio Berlusconi powiedział Friedmanowi, że motywów ideologicznych nie wyklucza, ale sądzi, iż do upadku doprowadził go przede wszystkim spisek sterowany z zagranicy, w którym Napolitano i włoska lewicowa opozycja też wzięli udział. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 5/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także