Piotr Kowalczuk z Rzymu
(…) urzędnicy okradają oraz oszukują państwo, dla którego pracują. Ostatni z licznych skandali wybuchł 22 października. Policja cierpliwie przez dwa lata śledziła urzędników urzędu miasta w San Remo. W efekcie z ogólnej liczby 528 pracowników 35 trafiło za kratki, a wobec 195 wdrożono postępowanie za notoryczne i solidarne unikanie pracy. Rekordziści zafundowali sobie przez ponad dwa lata 100 dni dodatkowego wolnego. Identyfikatory nieobecnych do elektronicznej rejestracji podsuwali usłużni koledzy. A czasem, w przypadku nagłego ataku wstrętu do pracy, pracownicy do urzędu z identyfikatorami posyłali dzieci. Mimo to większość otrzymała premię za wytężoną pracę, a nawet pobierała świadczenia za nadgodziny.
Jak wyliczył włoski think tank EURISPES, szeroko pojęta korupcja i jej skutki kosztują Italię 60 mld euro rocznie – czyli tysiąc euro na głowę mieszkańca, od osesków do staruszek. Rozmiar włoskiej korupcji poraża. Jest ona widoczna gołym okiem na każdym kroku, bo weszła niejako do społecznego obyczaju.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.