Dominujący w dyskusji publicznej zwolennicy ugodowej polityki wobec Litwy twierdzą, że twarde stanowisko w niczym nie pomogło realizacji polskich interesów wobec tego kraju. Fałsz takiego twierdzenia polega na tym, że Polska nigdy twardej polityki wobec Litwy nie prowadziła.
Polskie elity z masochistycznym uporem od 25 lat usiłują zdobyć uznanie elit litewskich dla idei „strategicznego partnerstwa”, jakie ma łączyć nasze państwa i narody. Gdy 2 września, w dniu bezprecedensowego strajku uczniów polskich szkół w Wilnie, nad Wilią pojawił się wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński, „by przekazać wyrazy poparcia i solidarności” rodakom, nie potrafił odmówić sobie płaczliwego apelu do Litwinów: „Nie psujmy tego, co nas łączy”. 10 września Michał Dworczyk w czasie sejmowej dyskusji na temat uchwały właśnie w sprawie pogarszania sytuacji polskiej oświaty na Wileńszczyźnie nie podarował sobie asekuracyjnej uwagi, że „Polska i Litwa są naturalnymi partnerami”, mimo że „praktycznie od początku lat 90. sytuacja mniejszości polskiej na Litwie powoli, ale konsekwentnie, ulega pogorszeniu”.
Przez lata, zgodnie z dominującą w myśleniu polskich elit o Wschodzie ideologią giedroyciowską, Polaków na Wileńszczyźnie przedstawiano w kategoriach przeszkody dla ułożenia sobie pożądanych pozytywnych relacji z Litwą. (...)