Zjawisko - Kłopotowski
  • Andrzej HorubałaAutor:Andrzej Horubała

Zjawisko -  Kłopotowski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzysztof Kłopotowski nie wierzy w Jezusa Chrystusa. Wierzy za to w Karla Gustava Junga, ale też w pragmatyczny rozum, który pozwoli uporządkować chaos naszego życia, nazwać nasze problemy, nakreślić projekt zmiany

Patrzy niejako z zewnątrz na polskie problemy, patrzy jakby z dystansem, czując duchową obcość i mentalną przewagę. Wieloletni pobyt w Stanach Zjednoczonych (1987–1999) tylko pogłębił tendencje, jakie pojawiały się w publicystyce Kłopotowskiego już wcześniej. Przeglądając wydany poza oficjalnym obiegiem zbiorek jego artykułów z czasów stanu wojennego – „Kancer. Szkice o kulturze realnego socjalizmu”, odnajdujemy przecież w nim ten sam ton uporczywego racjonalizowania świata idei, zbiorowych uczuć i doświadczeń, sztuki. (...)

Już w tym powielanym maszynopisie z lat 80. spotykamy Kłopotowskiego takiego, jakim go znamy dziś: zadającego kłopotliwe pytania zbiorowości, stawiającego prowokacyjne tezy, niestrudzonego w próbach klarownego zdefiniowania sytuacji duchowej, w nazywaniu zjawisk ideowych i artystycznych. Książka stanowi zapis walki Kłopotowskiego z osobistymi pokusami. Pierwszą jest wejście do wspólnoty katolickiej za cenę duchowego samooszustwa. Autor ćwiczy nawet religijny styl i przymierza się do roli katolickiego intelektualisty. Ale jednak pozostaje sobą: bezceremonialnie opukuje sojusz opozycji z Kościołem, obnażając fałsz masek, jakie noszą opozycja i kler, stara się ściągnąć na ziemię podniosłe papieskie przesłania, brutalnie, bez nabożeństwa pytając o konkretny wymiar janopawłowego nauczania. „Może sens polskiego katolicyzmu obrzędowego polega na podtrzymywaniu nadziei za wszelką cenę i na przekór faktom?” – pyta. „Wątpię, czy kiedykolwiek było w Polsce Kościołowi lepiej” – twierdzi. „Kościół rozdzielił role. Papież prowadzi z daleka wojnę słów, lecz mianowany przez niego ugodowy Prymas zabiega na miejscu o ustępstwa władz z polityki ateizacji”. Sam, szukając wiary i poznania, wypuszcza się na pielgrzymkę do Częstochowy, by skrupulatnie spisać swoje wrażenia i refleksje. (Zresztą szliśmy na Jasną Górę razem, on jako „brat redaktor” raczący nas konferencjami, ja jako pątnik szeregowy. Któż zresztą wtedy nie pielgrzymował! Z tym że brat Krzysztof zakończył wędrówkę mocną deklaracją: „Do obrazu Matki Boskiej nie poszedłem. Nie miałem Jej nic do powiedzenia”). (...)

Cały artykuł dostępny jest w 41/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także