Karta rodzica kontra Karta nauczyciela
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Karta rodzica kontra Karta nauczyciela

Dodano:   /  Zmieniono: 

Jeśli nie ma u nas silnych na takie zreformowanie Karty nauczyciela (a, jak od wielu lat widać, nie ma!), żeby dzieci, których rodzice pracują – chodzi głównie o najmłodsze z nich: sześcio-, siedmio-, ośmio-, dziewięcio-, dziesięciolatki, ale pewnie także jedenasto i dwunastolatki – mogły liczyć na opiekę kogoś dorosłego przez cały rok, a więc również w letnie i zimowe wakacje, to trzeba wprowadzić Kartę rodzica, by jeden z opiekunów każdego z tych malców miał dokładnie tyle samo wolnego ile nauczyciele jego dzieci. A także tyle, ile mają go niektórzy wychowawcy z przedszkoli, które też są w niemałej mierze – prawem kaduka – zamykane latem na długie tygodnie, a czasami miesiące.

Wprowadzenie Karty rodzica jest jedynym wyjściem, bo – jak wiadomo – szefowa wszystkich belfrów, czyli minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska – tak jak jej poprzednicy i zapewne nie inaczej niż jej następcy – może w tej sprawie (a i nie tylko w tej) co najwyżej napisać do nauczycieli list z prośbą i ogłosić go w telewizji. Czyli może im nagwizdać, bo nauczyciele i tak zrobią swoje, czemu dali wyraz u progu ostatnich zimowych wakacji, które mieli już zaplanowane, i nawet im przez myśl nie przeszło rezygnować z nich tylko dlatego, że minister poprosiła, aby w tym czasie zajęli się swoimi podopiecznymi. I w ten sposób pomogli ich zapracowanym rodzicom, zajętym zarabianiem na utrzymanie własnych rodzin, ale także rodzin nauczycieli, których pensje (także te wypłacane w czasie wakacji) pochodzą przecież z pieniędzy wpłacanych do budżetu państwa przez podatników.

Lider Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, czyli prawdziwy szef wszystkich nauczycieli, wypalił wtedy do minister Kluzik-Rostkowskiej, że „zamiast uczyć szacunku do zawodu nauczyciela, nawołuje do nienawiści”. Tak, tak, do nienawiści. I niechybnie to samo powtórzyłby u progu zbliżających się wakacji letnich, ale raczej nie będzie musiał, bo minister Kluzik-Rostkowska już się chyba nie odważy ponowić swego apelu.

W tej sytuacji wprowadzenie Karty rodzica staje się sprawą coraz bardziej palącą, a pieniądze na rekompensaty dla firm, które będą musiały zapłacić zastępcom za czas wydłużonych urlopów zatrudnianych u nich rodziców, muszą się znaleźć. Gdzie? A to już nie moja sprawa. Rząd może je wziąć z tej samej puli, z której bierze pieniądze na długie urlopy nauczycieli. A jeśli ich tam nie ma, to niech znajdzie je tam, gdzie znalazł dla górników. Wkażdym razie jako samozwańczy szef Związku Rodzicielstwa Polskiego stanowczo domagam się nie tylko natychmiastowego znalezienia tych pieniędzy, ale też szacunku dla rodziców, a nie nawoływania do nienawiści pod ich adresem. 

Cały wywiad opublikowany jest w 25/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także