Victoria Orbána

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Nie” dla polityki finansowej à la Rostowski, „tak” dla polityki gospodarczej rządu Viktora Orbána. Tak w skrócie dałaby się ująć treść ostatniego raportu międzynarodowego Funduszu walutowego poświęcona Węgrom. I nie ma co się dziwić.

Wprowadzenie kraju na ścieżkę gospodarczego wzrostu, przy równoległym oddłużaniu, a nie zadłużaniu państwa i obywate- li, dodatni bilans handlowy, w końcu ujęte w przyszłorocznym budżecie obniżki podatków – to wszystko robi wrażenie. 

„Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować” – napisał w 2012 r. premier Orbán w liście skierowanym do szefowej MFW Christine Lagarde. By dodatkowo wzmocnić wymowę tych słów, Węgry spłaciły wówczas całość swojego zadłużenia wobec MFW oraz... wypowiedziały umowę najmu dla budapeszteńskiej MFW funduszu.

Joseph Stiglitz – przez lata prawdziwy „guru” amerykańskich i światowych finansów – kiedyś stwierdził, że polityka MFW jest „tajna i niedemokratyczna”, a udzielane przez tę instytucję rady „często zamiast do realnych rozwiązań prowadzą do zaostrzenia problemów kraju, wpychając go jeszcze bardziej w stagnację i recesję”. Chciałoby się powiedzieć, że przykład Grecji jest tutaj więcej niż wymowny. Tym bardziej jednak zyskuje na znaczeniu raport MFW w sprawie Węgier, którego treść puentuje suche, ale jakże wymowne zdanie: „Dzięki korzystnej polityce makroekonomicznej węgierska gospodarka systematycznie się rozwija". (…)

Cały artykuł dostępny jest w 21/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Maciej Szymanowski
Czytaj także