#19: czas Komorowskiego minął

#19: czas Komorowskiego minął

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polski nie stać na kolejne pięć lat prezydentury Bronisława Komorowskiego. Dlaczego? Na łamach najnowszego wydania „Do Rzeczy” Piotr Semka wylicza pięć powodów, dla których wygrana obecnego prezydenta oznacza bardzo niedobry scenariusz dla Polski.

Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: czym zaskoczy na końcówce kampanii Andrzej Duda, dlaczego kandydat PiS ma duże szanse na zwycięstwo w drugiej turze, kulisy kampanii Pawła Kukiza, Władysława Bartoszewskiego apetyt na życie, krótki kurs nienawiści po polsku oraz czym może się skończyć moda na suplementy.

Kończąca się kampania prezydencka nie miała w sobie zbyt wiele dramatyzmu. Duża część wyborców wciąż jest przekonana albo ma już tylko nadzieję, że będzie trwać „nasza mała stabilizacja” przełomu wieków. Do tego większość Polaków ma dość trwających od ponad siedmiu lat starć polityków Platformy Obywatelskiej z tymi z Prawa i Sprawiedliwości. Bronisław Komorowski i Andrzej Duda wyciągają z tej plątaniny emocji wnioski. Obaj mówią więc do wyborców stonowanym językiem, konsekwentnie unikają ostrej retoryki. Obecny prezydent pozuje na rubasznego sarmatę, a kandydat PiS unika hasła „IV RP”, pomija temat smoleński i nie ma ochoty przywdziać wizerunku lidera nowej rewolucji wywracającej wszystko do góry nogami. W tej sytuacji Bronisław Komorowski ma łatwiejsze zadanie – pisze na łamach „Do Rzeczy” Piotr Semka. I dodaje, że taka kampania powoduje, że łatwo zapomnieć, o jaką stawkę toczy się gra. Wizja kolejnych pięciu lat prezydentury obecnej głowy państwa powinna niepokoić – podkreśla publicysta „Do Rzeczy”, wyliczając pięć powodów, dla których wygrana Bronisława Komorowskiego oznacza bardzo niedobry scenariusz dla Polski.

Czy w ostatnim tygodniu kampanii kandydaci mogą jeszcze czymś zaskoczyć? Co szykuje Andrzej Duda? Przygotowaliśmy ciekawe wydarzenia, ale na razie to tajemnice kuchni, których nie ma sensu zdradzać – mówi tajemniczo kandydat Prawa i Sprawiedliwości. W wywiadzie dla „Do Rzeczy” podkreśla, że to on nadaje ton tej kampanii. Bronisław Komorowski miał mieć poparcie 80 proc. wyborców. Ma o połowę mniejsze. Przed nami finisz kampanii. Dam z siebie wszystko, będę walczyć do końca z takim samym zaangażowaniem. Wierzę, że Polacy docenią to 10 maja – mówi Duda. Zwraca uwagę, że gdyby prezydent Komorowski był przekonany, że ma rację, a jego prezydentura to pasmo sukcesów, zgodziłby się na debatę. Ta ucieczka przed merytoryczną rozmową wyborczą wynika ze strachu. To ucieczka od odpowiedzialności, od rzetelnego rozliczenia się ze swojej pięcioletniej pracy. Dumanie pod żyrandolem, zrobienie sobie zdjęcia są prostsze niż rozmowa i udowodnienie, że ma się realne pomysły na rozwiązanie problemów obywateli – zaznacza Duda.

A Krzysztof Czabański pisze, że urzędujący prezydent najpewniej dostanie najwięcej głosów w pierwszej turze wyborów, ale jeśli nie przekroczy 50 proc., to jego jedyny poważny konkurent, właśnie Andrzej Duda, ma duże szanse wygrać w drugiej turze. Po stronie Bronisława Komorowskiego są główne media, świat finansjery, machina państwowa – wszyscy w pełnej gotowości. Wiedzą, że wraz z Komorowskim znaleźli się nad krawędzią, bo urzędujący prezydent uwierzył we własną wielkość. Dlatego apelują do niego o sensowną aktywność – zauważa publicysta. I podkreśla, że rzucone parę lat temu przez Tuska i wspierane przez główne media buńczuczne hasło: „Bronku, do boju, zwyciężysz!” przekształciło się w błaganie: „Bronku, wykup los!”. Zrób coś! A Bronek robi wszystko, żeby przegrać. (…) W rezultacie prezydentem może zostać do niedawna mało rozpoznawalny Andrzej Duda, który nadrobił to aktywnością. (…) Przy tak żwawym szczupaku Komorowski jest tłustym karpiem wylegującym się w mule – konstatuje Krzysztof Czabański na łamach „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” także o kandydacie, który na zwycięstwo raczej nie może liczyć, ale już odniósł sukces. Muzyk, który stał się politykiem, znów chce rozwalić system. W 1992 r. jego piosenka „ZChN zbliża się” po części doprowadziła do zniknięcia tej partii z życia publicznego. Dzisiaj walczy z partiokracją. Wie, że nie dokona tego w majowych wyborach. Ani po wyborach parlamentarnych, na które już szykuje ruch obywatelski. Wolę używać sformułowania „proobywatelski”, bo polityka to bagno – mówi Paweł Kukiz w rozmowie z „Do Rzeczy”. Dodaje, że jego rodzina mocno odczuła finansowo jego wojnę z systemem. Choćbym jednak miał jeść szczaw, nie spocznę dopóty, dopóki nie wywalczę takiej Polski, w której obywatel jest pracodawcą polityka, a nie jego poddanym – zapowiada Kukiz. Więcej o kulisach jego kampanii wyborczej – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” również wspomnienie o Władysławie Bartoszewskim. Był chyba najstarszym czynnym politykiem na świecie. Wciąż aktywni Szymon Peres i Henry Kissinger (rocznik 1923) urodzili się rok później. Starszy jest tylko Helmut Schmidt (ur. w 1918 r.) wciąż żywo komentujący niemiecką politykę - pisze w tygodniku Piotr Semka. Jak wyjaśnić fenomen Władysława Bartoszewskiego? Długo zastanawiałem się nad tym, czy użyć dość lekko brzmiącego określenia „apetyt na życie”. A jednak nic innego lepiej nie wyjaśnia jego stałej aktywności. Tłumaczy też polityczne pułapki oraz emocje, którym ulegał u schyłku życia. (…) Bez apetytu na życie Bartoszewski nie przetrwałby Oświęcimia, powstania i stalinowskiego więzienia. Bez niego nie wyrwałby się z marazmu, w jaki popadło wielu AK-owców z jego pokolenia – pisze Semka. Wspomnienie o Władysławie Bartoszewskim – w nowym „Do Rzeczy”.  

W „Do Rzeczy” również  „Krótki kurs nienawiści do Polski”. Kiedy trzeba stawać w obronie własnych interesów, elity III RP potrafią bronić nazistowskich symboli, oskarżać rodaków o antysemityzm i szermować hasłami prosto ze słownika narodowców – pisze Marek Magierowski. I powołuje się na ostatni przypadek, kiedy to w przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy rząd postawił na francuski koncern Airbus Helicopters, odrzucając ofertę dwóch konkurentów mających fabryki w Polsce. Przedstawiciele władzy i niektórzy dziennikarze zaczęli podkreślać, że zakładów w Mielcu i Świdniku za „polskie” uznać nie sposób, bo przecież jeden z nich należy do koncernu amerykańskiego, a drugi do brytyjsko- -włoskiego. Że trudno mówić o „uderzeniu w polski przemysł”, skoro śmigłowce z Mielca i ze Świdnika wcale nie są polskie, tylko zagraniczne. A to ciekawe, pomyślałem, bo przecież żaden polityk PO, żaden publicysta „Gazety Wyborczej” czy „Polityki” nie odważy się użyć podobnej argumentacji w dyskusji na temat rynku finansowego czy medialnego. „TVN nie jest polską telewizją”, „»Newsweek« nie jest polskim tygodnikiem”, „Banki i firmy ubezpieczeniowe w Polsce trafiły w obce ręce” – czyż takiej retoryki nie stosują raczej narodowcy i politycy prawego skrzydła PiS? Czyż nie są to slogany obrzydliwe i podszyte ksenofobią? – pyta Magierowski. Cały komentarz – w najnowszym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także o tym, że Polacy coraz częściej kupują środki na odchudzanie, potencję, wzmocnienie kości i poprawę urody. Dzięki sugestywnym reklamom, w których często występują osoby w lekarskich kitlach, producenci wmówili nam, że suplementy leczą. Tabletki wyglądają identycznie jak leki, więc łatwo uznać, że są tak samo skuteczne, a do tego bezpieczniejsze, bo na ulotkach leków są ostrzeżenia o możliwych działaniach ubocznych, a na ulotkach suplementów – nie. Nie pamiętamy jednak o jednej ważnej różnicy: żeby lek znalazł się w aptekach, producenci muszą przeprowadzić badania i udowodnić, że jest skuteczny i bezpieczny. W przypadku suplementu – nie. Nie ma gwarancji, że jest w nim to, co producent zadeklarował na opakowaniu. O tym, co kupujemy, jak kupujemy i jakie to może nieść zagrożenia – w najnowszym „Do Rzeczy”.


Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 4 maja 2015. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej.

Całość recenzji dostępna jest w 19/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także