Feministki mają rację
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Feministki mają rację

Dodano:   /  Zmieniono: 
PROSTO ZYGZAKIEM

Każdy kolejny dzień rządów Ewy Kopacz & Co. (koleżanek) coraz mocniej utwierdza mnie w przekonaniu, że to feministki miały rację. Nie myliły się nawet na jotę, przekonując do przekazania większej władzy w ręce kobiet – w polityce, biznesie, kulturze, po prostu wszędzie. Powszechna obecność kobiet to bowiem – znakomicie widać to po Kopacz – upowszechnienie tak potrzebnych w naszym życiu publicznym stanowczości, konsekwencji, szybkiego tempa działania, poczucia bezpieczeństwa, klasy, uczciwości i dobrych obyczajów, ba, wprost ujmującego stylu bycia.

Oto pierwsze z brzegu przykłady.

Murowana konsekwencja. Ewa Kopacz – jak żaden premier przed nią – jest konsekwentnie, do bólu niekonsekwentna. Tak było w przypadku wprowadzenia licencji na import węgla i zamykania kopalń, w przypadku reformy wynagrodzeń lekarzy oraz górników i jeszcze kilku innych decyzji odrzuconych wkrótce po ich zaaprobowaniu lub zaaprobowanych tuż po ich odrzuceniu. Właściwie można założyć ze stuprocentową pewnością, że Kopacz postąpi dokładnie odwrotnie do tego, co zadeklaruje. To ogromna – jakże pozytywna – zmiana po bezmiarze niepewności, jaką nieśli ze sobą jej poprzednicy.

Potem: tempo działania. W porównaniu z wielomiesięcznymi korowodami Donalda Tuska, na przykład ciągnącym się wprost w nieskończoność skokiem na emerytalne oszczędności wyborców Platformy w OFE, błyskawiczne wystrychnięcie przez Kopacz tych samych wyborców Platformy na dudka w jedną noc i zmuszenie ich do zapłacenia kolejnego haraczu górnikom to prawdziwy majstersztyk. Bez hamletyzowania, bez rozdzierania szat.

Szast-prast i po krzyku. A jeszcze: poczucie bezpieczeństwa. Po złożeniu przez Ewę Kopacz pamiętnej deklaracji: „Jak każda kobieta chcę pokoju”, która błyskawicznie przeszła do historii stosunków międzynarodowych jako tzw. warszawska deklaracja przedpokojowa, każdy z nas od razu mógł się poczuć lepiej, bezpieczniej. I oczywiście się poczuł. A Władimir Putin natychmiast spuścił z tonu i w popłochu wycofał się z Ukrainy. No bo co miał zrobić?

I wreszcie: uczciwość i dobre obyczaje. Elegancja (ale też fachowość), z jaką Kopacz miała załatwić kolejne posady teraz już byłemu mężowi byłej rzeczniczki kolejno – w Narodowym Funduszu Zdrowia, PKP i Najwyższej Izbie Kontroli (7,5 tys. zł miesięcznie), budzi autentyczny respekt. Gdzież mogą się do niej umywać mężczyźni z Platformy – pokątni, drobni załatwiacze etacików, targani skrupułami, że może jednak kolesiostwo to coś, co im nie przystoi?

No i wprost legendarne takt i umiar, z jakimi Ewa Kopacz traktuje konkurentów politycznych, z niezrównaną wytrwałością zachęcając ich do zgody i zawsze pierwsza ochoczo wyciągając – właśnie na zgodę – zaciśniętą pięść.

Krótko mówiąc: feministki mają 100 proc. racji. Tysiąc Ew Kopacz i świat byłby lepszy. Tak na oko – z tysiąc razy lepszy. Ale skąd wziąć tysiąc Ew Kopacz? Spokojnie, już Ewa Kopacz coś wymyśli.

Całość recenzji dostępna jest w 16/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także