Osaczanie legendy
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Osaczanie legendy

Dodano: 
Sztab 2 pułku piechoty Legionów. W środku widoczny Włodzimierz Zagórski
Sztab 2 pułku piechoty Legionów. W środku widoczny Włodzimierz Zagórski
Do znanej już prawdy, że przyczyną zamordowania Zagórskiego była jego wiedza o agenturalnej współpracy Piłsudskiego z wywiadem austriackim w czasach przed Wielką Wojną, Ceglarski dodaje, iż Zagórski zginąć musiał także dlatego, że to on, wbrew urzędowej legendzie, był faktycznym dowódcą Legionów i to jemu należały się laury za legionowe sukcesy.

Po świetnej książce Piotra Kowalskiego „Generał Brygady Włodzimierz Ostoja Zagórski” – wydanej w roku 2007, niestety w homeopatycznym nakładzie (miałem zaszczyt wygłosić laudację, gdy książka uzyskała wyróżnienie w konkursie o Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza) – ukazała się kolejna pozycja o najsłynniejszym politycznym mordzie II Rzeczypospolitej: „Sprawa generała Zagórskiego – zabójstwo prawie doskonałe” Andrzeja Ceglarskiego. Ceglarski jest od swego poprzednika o kilka lat badań mądrzejszy, więc jego książka o okolicznościach zbrodni i późniejszego jej zacierania mówi więcej. Idzie też Ceglarski dalej, jeśli chodzi o rehabilitację ofiary zbrodni. O ile Kowalski nie polemizował z czarną legendą Zagórskiego, o tyle Ceglarski wykazuje też, że była ona świadomie zbudowana przez piłsudczykowskich zbrodniarzy. Co więcej, do znanej już prawdy, że przyczyną zamordowania Zagórskiego była jego wiedza o agenturalnej współpracy Piłsudskiego z wywiadem austriackim w czasach przed Wielką Wojną, dodaje, iż Zagórski zginąć musiał także dlatego, że to on, wbrew urzędowej legendzie, był faktycznym dowódcą Legionów i to jemu należały się laury za legionowe sukcesy.

Muszę jednak przyznać, że tym, co mnie w związku z książką Ceglarskiego najbardziej poruszyło, był wywiad z autorem zamieszczony przez miesięcznik „Mówią Wieki”. Autor, przedstawiając swe tezy i argumenty, z jakiegoś powodu czuł się bowiem zobowiązany wielokrotnie zapewniać, że choć dokumentuje skrajny bandytyzm Piłsudskiego i jego ludzi, to tak w ogóle nie jest, broń Boże, przeciwko kultowi Marszałka i absolutnie nie chce mu niczego ujmować.

Już o tym pisałem, ale powtórzę: jest coś niesamowitego w totalnym lekceważeniu faktów, z jakim podtrzymuje się wciąż legendę Piłsudskiego jako jakiegoś szlachetnego herosa, któremu zawdzięczamy niepodległość, zwycięstwo w wojnie z bolszewikami i polskość jako taką. Choćby ta w kółko powtarzana, zupełnie fałszywa zbitka, mianująca Piłsudskiego „twórcą Legionów”. Przecież, do ciężkiej cholery, nie ma to nic wspólnego z prawdą. Komendant „Strzelca” nie miał najmniejszego zamiaru tworzyć żadnych „Legionów”, nawet mu to przez głowę nie przeszło. Jego plan polegał na wywołaniu w Królestwie Polskim powstania – był to zresztą plan ani nieuzgodniony z mocodawcami z austro-węgierskiego wywiadu, ani niemający żadnych szans powodzenia, poniósł też kompletne fiasko – a że nie skończył się całkowitą klęską, była to zasługa polityków i wojskowych lojalnych wobec c.k. monarchii, przede wszystkim Janusza Leo, Władysława Sikorskiego, Adama Pietraszkiewicza i Zagórskiego właśnie. Wiele wysiłku musiał potem brygadier Piłsudski włożyć w to, by wszystkich tych bardziej od niego zasłużonych ludzi zdezawuować i napisać historię na nowo, ze sobą w roli głównej.

Dziwne jest, że po tylu latach jego kłamstwa trwają, a ofiary piłsudczykowskich „nieznanych sprawców” – a przypomnijmy oprócz Zagórskiego choćby gen. Jana Hempla, gen. Bolesława Jaźwińskiego i znakomitego twórcę planów Bitwy Warszawskiej Tadeusza Jordana-Rozwadowskiego – wciąż zepchnięte są w niepamięć. To oczywiście uboczny skutek komunizmu. Właśnie w PRL okrzepła legenda Piłsudskiego, geniusza patriotyzmu i pogromcy bolszewików, który, skoro był jako „faszysta” opluwany w komunistycznych podręcznikach szkolnych, nie podlegał żadnej krytyce. Legenda o takiej uwodzicielskiej sile, że przypominanie oczywistych faktów o tej, delikatnie mówiąc, mało ciekawej personie wciąż jest trudne i wymaga odwagi.

Artykuł został opublikowany w 5/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.