• Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Plastikowa Lady

Dodano:   /  Zmieniono: 

Nie wiem, kto pierwszy zauważył, że w Polsce wszystkie wyraziste i mocne idee tracą siłę. Podobnie jest z pojęciami oraz charakterami, które wskutek czy to klimatu nadzwyczajnego, wiślanego, czy też innych bliżej nieokreślonych przyczyn ulegają swoistemu rozwodnieniu. Tak też stało się z określeniem „Żelazna Lady”, które niegdyś, gdy w Wielkiej Brytanii rządzili jeszcze prawdziwi, a nie pozorowani konserwatyści na obecną modłę Camerona, opisywało stanowczość i siłę woli. Wtedy to Margaret Thatcher faktycznie poszła na wojnę z silnymi górniczymi związkami zawodowymi i wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu wojnę tę wygrała. Dziś według krajowych propagandystów i ich niektórych zachodnich kolegów drugim wcieleniem „Żelaznej Damy” miała być Ewa Kopacz. Jednak polska wersja żelaza, co szczególnie widać w starciu z górnikami, coraz bardziej przypomina plastik lub plastelinę.

Jeszcze kilka dni temu Ewa Kopacz ogłosiła, że zostanie zlikwidowanych kilka kopalń i tysiące górników będzie musiało znaleźć sobie nową pracę. Nic dziwnego, że ta nagła deklaracja spadła na górników jak grom z jasnego nieba. Donald Tusk nieraz przecież obiecywał, że nie muszą się oni troszczyć o miejsca pracy. Nowa szefowa rządu zaś przez kilka miesięcy od objęcia stanowiska zrobiła wiele, by przedstawić się w roli troskliwej, czułej i niezbyt wymagającej gospodyni, która raczej do matczynego serca przytuli, niż srodze swe prawa będzie egzekwować. Kiedy zatem ogłosiła plany reform, musiała ise spodziewać ostrej reakcji.

Tym bardziej, że - jak wszystko na to wskazuje – rząd nie pomyślał o przygotowaniu żadnych realnych działań osłonowych dla zwalnianych górników. Trudno zrozumieć wiarę w to, że zamknie się usta protestującym wypłaceniem im dwuletnich odpraw, a jednocześnie nie stworzy się perspektyw nowego zatrudnienia w przyszłości. Ewa Kopacz zachowała się tak, jakby sama chciała zgotować sobie burzę. Więcej – robiła to z taką konsekwencją, że można było sądzić, iż pani premier świadomie dąży do starcia i chce wszem wobec pokazać swój żelazny charakter.

Kiedy jednak wybuchły strajki, parę tysiący robotników zjechało pod ziemię, a w niektórych miastach zaczęły się protesty, Ewa Kopacz całkiem zmieniła front. Okazało się, że likwidacja to było przejęzyczenie, a pani premier zamierza... zachować 100 proc. miejsc pracy dla górników. A w ogóle to wszystko razem jest nieporozumieniem wynikającym z niewdzięcznej nazwy „restrukturyzacja”, którą zapewne źle zrozumiano na Śląsku.

Kto ma siłę, ten niech wierzy. Ja natomiast sądzę, że ambitni ludzie w Platformie, a takich tam nie brakuje, na pewno postanowili już pomóc premier Ewie zdjąć żelazną zbroję, w której jej nie do twarzy.

 

Cały wywiad opublikowany jest w 4/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także