Erotyzm, czyli onanizm
  • Bronisław WildsteinAutor:Bronisław Wildstein

Erotyzm, czyli onanizm

Dodano:   /  Zmieniono: 

Ciągle słyszę o potrzebie nauki erotyzmu w szkole. Nie ma czasu na historię,  nie ma na matematykę, jednak na erotyzm znaleźć się powinien. Zastanawiam się więc, jak zaczynać się powinna pierwsza taka lekcja. Może: „Czy chcielibyście usłyszeć piękną opowieść o miłości i śmierci?”. Albo raczej: „Niech każdy z nas powie coś na pochwałę Erosa, jak tylko potrafi najpiękniej”. Nie, chyba jednak: „Miłość cierpliwa jest i łagodna. Nie jest nieprzyzwoita, egoistyczna, drażliwa”. Albo: „Miłość, na oko łagodna,/w istocie bywa jak pantera głodna!/I chociaż ślepa, drogi przyjacielu,/ najkrótszą drogą podąża do celu...”. Nie, pewnie lepiej: „I nie miłować ciężko i miłować/Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione/Myśli cukrują nazbyt rzeczy one,/Które i mienić, i muszą się psować”.

I nagle przypominam sobie, że to nie erotyzmu, ale seksu dzieci trzeba nauczać. Zaskoczenie. Przecież seks to wyłącznie fizyczny aspekt erotyzmu. Jeśli uczniów w tej mierze koniecznie trzeba edukować, to może potraktować sprawę całościowo. Przecież okultura to zmaganie się z żywiołem namiętności i próba jego sublimacji. Efektem są formy cywilizacyjne i skomplikowane obyczaje, wspaniałe dzieła i fundamentalne spory. A my nauczać dzieci mamy tego, czego dowiadują się na każdym podwórku, a obecnie z każdego kolorowego pisemka czy muzycznego klipu?

To amatorszczyzna – prychną oburzeni seksedukatorzy. – My jesteśmy profesjonaliści. Po co dzieciom nauka liczenia, skoro mają pod ręką rachujące maszyny? Po co wkuwanie, gdy mogą z komputera wyciągnąć każdą wiadomość? Szkoła ma uczyć praktycznych zajęć. Na przykład pisania CV czy unikania niechcianej ciąży.

Wprawdzie po szkole, która uczy pisania CV, trudno znaleźć jego adresata, a liczba młodocianych ciąż wzrasta wraz z intensywnością seksedukacji, ale widocznie trzeba zajęciom tym poświęcić jeszcze więcej miejsca w programie i powinny zaczynać się już w przedszkolu.

Poza tym nie ma powodu, aby odrywać je od historii kultury. Będziemy ją poprawiać. Nasz Tristan poszuka punktu G Julki. Przyglądajcie się dokładnie, bo potem będą zajęcia praktyczne. Ty jesteś Beatrycze. Czy potrafisz doprowadzić Romea do kolejnej erekcji? Dante, nie marudź! Ostatni orgazm Izoldy pozostawiał wiele do życzenia. Abelardzie, zostaw tę Heloizę, powinniście próbować różnych układów. Trzeba się uczyć! Marku, czemu srożysz się na Tristana, spróbuj z nim i Izą ménage à trois. A ty, Romeo, nie widzisz, że Merkucjo ma na ciebie ochotę? Eksperyment jest fundamentem nauki, a płeć tylko kulturowym konstruktem.

I już wiem - wyczytałem w broszurach - jak będzie wyglądała pierwsza lekcja. Będziemy uczyli się masturbacji. Nie po amatorsku jak, nie przymierzając, w ciemnych czasach. Prrrofesjonalnie! Na początku na manekinach, precyzyjnie obrobionych i atestowanych, marki Sex For Fun.

Do nauki!

Cały wywiad opublikowany jest w 46/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także