Niemiecki żartowniś zapewne sam klepał się po udach, zadowolony z własnego dowcipu.
Podczas ceremonii otwarcia pływackich mistrzostw Europy w Berlinie spiker przywitał reprezentację Polski tymi oto słowami: „Witamy! Oto ekipa, która odjedzie stąd naszymi samochodami”. Przednie, nieprawdaż? Krotochwila wyrafinowana, subtelna niczym talia bawarskiego piwosza.
Polska ambasada zareagowała słusznym oburzeniem i zażądała wyjaśnień. Gdy piszę te słowa, nie wiadomo jeszcze, czy spiker dostanie karę chłosty czy też organizator zawodów pogrozi mu palcem i powie: „Żeby mi to było ostatni raz”. Stawiam na to drugie.
Dotychczas wiedzieliśmy, że Niemcy to naród wybitnych retorów, znakomitych żołnierzy, genialnych lekarzy eksperymentatorów i niezrównanych obozowych nadzorców (polski spiker mógłby w ten sposób przywitać piłkarską drużynę Niemiec przed październikowym meczem na Stadionie Narodowym). Teraz wiemy także, że nie brakuje wśród nich zwykłych chamów.
Owszem, chamów również u nas ci dostatek. W Polsce jednak kretyńskich dowcipów o Żydach czy Cyganach spodziewam się raczej od kiboli, prowincjonalnych macho i niedouczonych gimnazjalistów, a nie od ludzi prowadzących konferansjerkę na międzynarodowych imprezach sportowych. Swego czasu „Polen-Witze” opowiadał w telewizji Harald Schmidt, jeden z najbardziej popularnych satyryków nad Renem, zabawiając nimi miliony fanów. Od tego czasu wiele się zmieniło, jednak – jak się okazuje – nie na tyle, by autorów antypolskich żartów nie dopuszczać do mikrofonów.