nr 31.: urodzeni 1 sierpnia 1944

nr 31.: urodzeni 1 sierpnia 1944

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Na świat przyszli tuż przed godziną „W”. To, że przeżyli, zawdzięczają heroizmowi swoich matek. One wygrały Powstanie Warszawskie. W najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – dzieci Powstania Warszawskiego

Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: powrót do dyskusji o Powstaniu Warszawskim, „Miasto 44” – kulisy powstawania filmu Jana Komasy, co jeszcze ma się wydarzyć, żeby media uznały to, że rządzą Polską sitwa i szajka – rozmowa z Joachimem Brudzińskim, jakie szanse ma sojusz z 19 lipca – Piotr Semka o szansach i zagrożeniach nowej inicjatywy, czy Putin jest terrorystą – rozmowa z prof. Richardem Pipesem i czy biznes może mieć prawicowe poglądy – czyli nie tylko Ciechan.

Pani Halina Wiśniewska urodziła w mieszkaniu siostry przy ulicy Śliskiej w warszawskim Śródmieściu. Jej pierworodny syn, Stanisław, momentu do przyjścia na świat nie wybrał sobie jednak najlepszego. Była pierwsza po południu 1 sierpnia 1944 r. Cztery godziny do godziny „W”. Józef, jej mąż, gdy zobaczył niemowlaka, był zachwycony. Szybko jednak zaczął się zbierać. Pani Wiśniewska była jeszcze w szoku po porodzie, ale świetnie pamięta, co wtedy mówił: „Kochanie, naprawdę strasznie się cieszę. Nasz synek jest po prostu cudowny, bardzo was oboje kocham. Ale sama rozumiesz, muszę iść do powstania. Nie masz się jednak czym martwić. To potrwa dwa, góra trzy dni. Pobijemy szkopów i szybko do was wrócę”. Pani Halina została z noworodkiem na rękach, siostrą i 70-letnim ojcem. Gdy o godz. 17 zaczęła się strzelanina, mieszkańcy kamienicy przenieśli się do piwnicy. To był początek gehenny. Ale Stanisław Wiśniewski nie był jedynym dzieckiem, które przyszło na świat w Warszawie 1 sierpnia 1944 r. O dziewczynach z powstawania i ich dzieciach w nowym „Do Rzeczy” pisze Anna Herbich, autorka książki „Dziewczyny z Powstania”.

Można zakrzyknąć: „Obłęd!”. I zredukować kwestię Powstania Warszawskiego do problemu odpowiedzialności kilkorga ludzi, którzy podjęli decyzję. Znamy jej koszty. Nie dowiemy się natomiast nigdy, co by było, gdyby decyzja była inna – pisze z kolei w „Do Rzeczy” historyk, prof. Andrzej Nowak. Ci, którzy mówią, że ocalałoby miasto, ocalałyby polskie elity, ocalałoby 200 tys. istnień ludzkich, po prostu nie mają żadnej możliwości udowodnienia swoich tez. Ta decyzja była w jakiejś, chyba najważniejszej, części odpowiedzią na pięć lat ludobójstwa i systematycznego deptania godności tych, którzy jeszcze zabici nie zostali. (…) Latem 1944 r. ani z jednej, ani z drugiej strony nie można się było dla Polski niczego dobrego spodziewać. Dwa gigantyczne totalitarne kamienie młyńskie ścierały się ze sobą nad Wisłą – pisze prof. Nowak. Czy można było liczyć na to, że teraz oszczędzą Polskę i jej mieszkańców – o tym w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także „Miasto 44”. Ludzie, także młodzi, o powstaniu czytają i słuchają, poznają je oraz podziwiają jego bohaterów. Powstanie żyje. Wedle szacunków warszawskie Muzeum Powstania Warszawskiego w tym roku odwiedzi ponad milion osób. Ta instytucja jest zresztą inspiracją do stworzenia wielu projektów związanych z walkami w 1944 r., choćby niedawnego „Powstania Warszawskiego”, dokumentu opartego na autentycznych zdjęciach zrobionych podczas sierpniowych walk. Autorem tego dzieła jest Jan Komasa, reżyser „Miasta 44”. Uroczysta premiera odbędzie się 30 lipca na stołecznym Stadionie Narodowym, gdzie film „Miasto 44” po raz pierwszy obejrzy aż 10 tys. widzów! Będzie to pierwsze tej skali wydarzenie w historii polskiej kinematografii i ponoć największa premiera w Europie. Film reklamuje się więc jako „dramat wojenny o młodości, miłości, odwadze i poświęceniu”, bo oprócz walk będzie także miejsce na uczucie. Zdjęcia trwały równo 63 dni – tyle, ile powstanie. Imponująca scenografia zniszczonego miasta wymagała użycia 5 tys. ton gruzu. Na ekranie pokazano 30 modeli powstańczych pojazdów. Obsada aktorska to głównie młodzi, bo tacy byli przecież walczący powstańcy. Wyjątkową premierę filmową w „Do Rzeczy” zapowiada Jakub Kowalski.

Na łamach najnowszego „Do Rzeczy” również rozmowa z Joachimem Brudzińskim, przewodniczącym Komitetu Wykonawczego PiS. Co jeszcze ma się wydarzyć, żeby media uznały to, że rządzą Polską sitwa i szajka? – pyta retorycznie Brudziński. I dodaje, że każdy dzień rządów systemu Tuska jest stratą dla Polski. Trzeba to nazwać systemem Tuska, bo wyjęcie go z tej układanki spowodowałoby jej rozpad. To dzięki niemu funkcjonowali ludzie tacy jak Drzewiecki, Misiak, Chlebowski czy Nowak – cudowne dziecko Tuska i Platformy – dodaje poseł PiS. Podkreśla, że to przez Tuska Polska przypomina republikę bananową, tyle że bananami są cygara czy armaniaki zdobywane przez placówki dyplomatyczne dla premiera. Po 1989 r., przy całym moim krytycznym stosunku do degrengolady, która miała miejsce pod rządami Leszka Millera, nie mieliśmy do czynienia z takim „kundlizmem politycznym” – to określenie Melchiora Wańkowicza – jaki widzimy w przypadku obecnej ekipy – dodaje. Wywiad z Joachimem Brudzińskim – w nowym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” także Piotr Semka wraca do kongresu zjednoczeniowego prawicy. Konwencja zjednoczeniowa Prawa i Sprawiedliwości, Polski Razem oraz Solidarnej Polski z 19 lipca to dla prawicy spod znaku IV RP ziszczenie politycznych snów. PiS-owscy delegaci z entuzjazmem przyjęli powrót Zbigniewa Ziobry występującego w roli syna marnotrawnego. Część komentatorów przypomniała zresztą, że według badań opinii publicznej wielu wyborców w ogóle nie zauważyło jego odejścia z PiS, nawet gdy założył osobną formację. Także obcy dotąd w tym gronie Jarosław Gowin został przyjęty bez uprzedzeń. PiS-owcy lubią powtarzać, że kongres z 19 lipca to ogłoszenie zaręczyn, małżeństwo zostanie zawarte i skonsumowane dopiero w wyborach samorządowych, a prawdziwym owocem tego związku ma być wygrana w wyborach parlamentarnych – pisze Semka. Jakie szanse ma sojusz zawarty w sobotę 19 lipca? Szanse i zagrożeni nowej inicjatywy – w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także rozmowa z prof. Richardem Pipesem o zamachu na malezyjski samolot. Czy Władimira Putina można już porównywać do takich sponsorów terroryzmu jak Osama bin Laden czy Muammar Kaddafi? – pyta Jacek Przybylski. - Nie, oni byli zawodowymi terrorystami. Tymczasem Putin zawodowym terrorystą nie jest, choć rzeczywiście czasem używa terroryzmu do osiągania swoich celów. Jestem pewien, że rosyjski prezydent nie wydał rozkazu zestrzelenia tego samolotu, ale decyzję o odpaleniu rakiet podjęli sami prorosyjscy bojownicy – mówi Pipes. Dodaje, że Putin jednak ponosi za tę tragedię odpowiedzialność, bo dał rebeliantom broń do zestrzeliwania samolotów. Kim zatem jest rosyjski prezydent? To typowy rosyjski tyran i autokrata. Rosjanie go bardzo lubią, ponieważ w kraju tym tradycyjnie największą popularnością cieszą się silni i stanowczy przywódcy. Z sondaży wynika, że największymi bohaterami narodu rosyjskiego nie są jacyś demokraci czy reformatorzy, ale Iwan Groźny, Piotr Wielki czy Józef Stalin – mówi prof. Pipes. Wywiad – w nowym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” także o tym, czy biznes może by polityczny. O polskiej husarii mawiano, że to „skrzydlate anioły, co swymi kopiami niebo podtrzymują”. Teraz ciężkozbrojni rycerze na bojowych koniach mogą powrócić. To idée fixe Marka Jakubiaka – przedsiębiorcy i właściciela firmy Browary Regionalne Jakubiak, rozkochanego w historii Polski. Niedawno udało mu się przekonać urzędników, by wartę przed Pałacem Prezydenckim trzymało dwóch uzbrojonych husarzy. Na tym nie koniec – chce sfinansować utworzenie i pełne wyposażenie dwóch chorągwi skrzydlatych jeźdźców. Znajomi i współpracownicy ciechanowskiego przedsiębiorcy nazywają go między sobą „husarzem piwnym”. Biznesmen nie ukrywa prawicowych poglądów, bliskich Ruchowi Narodowemu, choć zastrzega, że nie łączy ich z działalnością biznesową. Posiadanie prawicowych, konserwatywnych poglądów w polskim biznesie wciąż nie jest mile widziane. Jednak coraz więcej przedsiębiorców właśnie do nich się przyznaje i wspiera patriotyczne, narodowe akcje – pisze w „Do Rzeczy” Wojciech Wybranowski. „Biznes z sercem po prawej” – w najnowszym „Do Rzeczy”.

Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 28 lipca 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej.

Całość recenzji dostępna jest w 31/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także