Dziennikarz w kagańcu
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Dziennikarz w kagańcu

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
W Polsce już są instrumenty umożliwiające karanie za fake newsy. Dodatkowe regulacje w praktyce oznaczałyby wprowadzenie cenzury.

Jeszcze w grudniu 2016 r. kwestia fake newsów (po polsku: fałszywych informacji) nie była jednym z ważnych wątków polskiego sporu politycznego. Brałem wówczas udział w konferencji w Brukseli, której tematem były niepokojące rzekome postępy nacjonalizmu i populizmu. Konferencja była, rzecz jasna, lewicowym sabatem, gdzie mój głos był odosobniony.

W czasie debaty, w której uczestniczyłem, pojawiła się kwestia karania za fałszywe wiadomości. Był to nieodzowny punkt lewicowej agendy, ściśle sprzęgnięty z karaniem za „mowę nienawiści”. Jedynie ja oraz jeszcze jeden uczestnik spotkania zauważyliśmy, że ważniejszą wartością powinna być wolność słowa, a przepisy tego typu mogą być łatwo wykorzystywane do jej krępowania. Było dla mnie wówczas całkiem jasne, że choć fałszywe wiadomości są problemem, nie wolno godzić się na inne, dodatkowe regulacje niż już istniejące – a tego właśnie chce lewica. Przypomniałem, że w kodeksach cywilnych, a także karnych (tak jak w Polsce) istnieją już regulacje pozwalające karać za nieprawdziwe informacje.

Cały artykuł dostępny jest w 32/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także