Biwak, czyli patologia
  • Marek MagierowskiAutor:Marek Magierowski

Biwak, czyli patologia

Dodano:   /  Zmieniono: 

Ojciec zrobił synowi obóz survivalowy. Spanie w szałasie z gałęzi i liści, łowienie ryb, takie tam „męskie zabawy”. Rzecz działa się kilka dni temu w okolicach fortów na warszawskim Bemowie. 

Ktoś powiadomił policję. Funkcjonariusze przyjechali i znaleźli 4,5-letniego chłopca. Przestraszonego i pogryzionego przez komary.

Pewnie dzieciak był przestraszony, bo zbliżyło się do niego dwóch umundurowanych policjantów (ja też mam podwyższone tętno, kiedy zatrzymuje mnie drogówka). A pogryzienia? No cóż, kiedy się przebywa w parku lub w lesie, to jest się narażonym na kontakt z komarami (informacja dla panów policjantów: to takie małe owady, które gryzą ludzi; po ugryzieniu zaś pozostają tak zwane ślady po ugryzieniu).

Policjanci zabrali chłopczyka do radiowozu i wezwali karetkę. Ojciec został doprowadzony na komisariat i przesłuchany. Być może odpowie za „narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo zdrowia”.

Oczekuję od władz kolejnych kroków, które miałyby zapobiec tego typu ekscesom w przyszłości. Proponuję okresowe inspekcje w gospodarstwach domowych, podczas których wyspecjalizowany pielęgniarz sprawdzałby, czy dzieci nie są przypadkiem pogryzione przez komary lub inne groźne stwory, np. osy. 

Proponuję obowiązek zgłaszania rodzinnych wyjazdów pod namiot do najbliższego urzędu opieki społecznej oraz zakaz biwakowania bez stosownego zapasu kanapek z szynką, kremów do opalania (faktor 60) i środków odstraszających insekty.

Nie masz offa? Idziesz do pierdla. A dziecko? Dzieckiem zaopiekuje się, oczywiście, państwo.

Cały wywiad opublikowany jest w 29/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także