Dziennikarstwo memowe
  • Marek MagierowskiAutor:Marek Magierowski

Dziennikarstwo memowe

Dodano:   /  Zmieniono: 

Pewien polski portal informacyjny lubuje się w publikowaniu na głównej stronie tzw. memów, czyli internetowych przeróbek zdjęć związanych, rzecz jasna, z jakimś bieżącym wydarzeniem. Kamil Stoch zdobywa dwa olimpijskie złota? Z miejsca pojawia się seria memów. Elżbieta Bieńkowska wypowiada swoją słynną frazę o klimacie? Są „najświeższe memy”. BOR-owcy przywieźli pizzę ministrowi Sikorskiemu? „Internauci bezlitośni! Zobacz najnowsze memy!” – zachęca rzeczony portal.

Sport, polityka, gospodarka, film i estrada. „Zmemować” da się wszystko. Coś, co do niedawna znajdowaliśmy wyłącznie na portalach typu Demotywatory czy Kwejk, zostało uszlachetnione i podniesione do rangi „informacji”.

W pewnym momencie memy z groźnie wyglądającym Putinem sąsiadowały z depeszami opisującymi dramatyczne wydarzenia na wschodniej Ukrainie. Czy można było uniknąć takiej dychotomii? Pewnie tak, choć kalkulacja jest przecież oczywista: sadzamy przed komputerem świeżo upieczonego absolwenta żurnalistyki i każemy mu przeczesywać sieć w poszukiwaniu memów z Kaczyńskim/Tuskiem/ Moniką Richardson/Dodą Elektrodą (niepotrzebne skreślić). Klikalność rośnie, a internauci są szczęśliwi, bo nie muszą czytać długaśnych reportaży z Doniecka czy skomplikowanych wynurzeń publicystów. Obejrzą trzy memy z Putinem i wiedzą już wszystko o Rosji. Pośmieją się z fryzury Kim Dzong Una i już im się wydaje, że taka dawka wiedzy o Korei Północnej zupełnie im wystarcza. A redaktor odpowiedzialny realizuje się w wymarzonej profesji. „Kim jest pan z zawodu?”. „Dziennikarzem”. „A w czym się pan specjalizuje?”. „W zbieraniu memów”. 

Cały wywiad opublikowany jest w 20/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także