Milicjant jak superbohater, czyli talon na kapitana Żbika

Milicjant jak superbohater, czyli talon na kapitana Żbika

Dodano: 
Kapitan Żbik
Kapitan Żbik Źródło: Paweł Paulus Mazur
Z Mateuszem Szlachtyczem, autorem książki o komiksach z kpt. Żbikiem rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert.

Tomasz Zbigniew Zapert: Władza ludowa przy pomocy kpt. Jana Żbika usiłowała spopularyzować pośród nastolatków Milicję Obywatelską?

Mateusz Szlachtycz: Owszem. Dokładnie taki był cel ryzykownej decyzji (zgoda na druk samego Zenona Kliszki!) o uruchomieniu pierwszej powojennej serii komiksowej dla dzieci i młodzieży. Pamiętajmy, że w tamtych czasach aspekt komercyjny występował nabardzo odległym planie. Dla partii liczyła się propaganda, mająca na celu wzbudzanie sympatii społeczeństwa do służb mundurowych, w tym przypadku milicji. A że dzieci i młodzież najbardziej są na propagandę podatne... Napisałem o ryzyku tej decyzji, ponieważ władza traktowała komiks jako jeden z symboli zepsucia zachodniego świata.

Cykl przygód kpt. Żbika uważam za relikt epoki słusznie minionej, toteż zniesmaczyła mnie próba wskrzeszenia tej postaci w III RP.

Tutaj dotykamy dwóch spraw. Jedną jest rzetelne relacjonowanie faktów, drugą ich subiektywna ocena. W książce staram się głównie omawiać, choć nie sposób chwilami ustrzec się ironicznego komentarza. W każdym razie stoję na stanowisku, że Polska Ludowa jako zamknięty okres historyczny stanowi znakomite podglebie dla współczesnej popkultury. A więc absolutnie nie uważam popularności powieści neomilicyjnej (Ryszard Ćwirlej), gier planszowych (np. „Pan tu nie stał”) czy ubrań nawiązujących do estetyki PRL (Dziedzic Pruski) za przejaw czegoś niestosownego. Natomiast próby reaktywowania Żbika na serio, czyli bez dystansu, bez humoru, są skazane na porażkę i takimi też się stały.

Wymiar propagandowy serii wydawniczej przytłaczał intrygę kryminalną. Dowodem towarzyszące odcinkom rzekome listy adresowane przez kapitana do młodocianych czytelników (wzorowane na pedagogice sowieckiej) tudzież „Kronika MO”, kultywująca poczynania zbrojnego ramienia partii...

To prawda, ale... do pewnego stopnia. Generalnie nie zgadzam się ze zbyt mocno uproszczonym, takim jednoznacznie złym wizerunkiem PRL. Nie wszystko to, co wtedy powstawało, jest z dzisiejszej perspektywy naganne moralnie, nie wszystkie akty twórcze służyły li tylko propagandzie. Wracając do głównego tematu. Rzeczywiście były odcinki Żbika aż do bólu zideologizowane (np. „Strzał przed północą”), jednak zdecydowana większość to przede wszystkim kryminały, a tzw. pentalogia bułgarska stanowiła wręcz znakomicie napisany i narysowany komiks sensacyjny.

Cały wywiad dostępny jest w 16/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także