Nieznośna przewrotność losu
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Nieznośna przewrotność losu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lisicki: Po prostu Uważam Rze
Lisicki: Po prostu Uważam Rze

Na pierwszy rzut oka wszystko powinno być proste. Agresja Moskwy na Krym powinna przynieść zmianę nastrojów politycznych w Polsce. Okazało się, że budowana od lat przez obecny rząd i wspierające go media wizja Rosji jako kraju spokojnego, obliczalnego, wolnego od imperialistycznych zapędów legła w gruzach. Zabawnym potwierdzeniem fałszywości takiego lukrowanego obrazu Kremla jest histeryczna reakcja tych samych ludzi, którzy do niedawna mówili o potrzebie polsko- -rosyjskiego pojednania. Tak jak niedawno jeszcze chcieli wszystkich zapędzić na cmentarze radzieckich żołnierzy i wzywali do zapalania światełek pojednania, tak dziś na pierwszej linii frontu antyputinowskiego rozdzierają szaty, włosy z głów wyrywają, politykowi, w którym nadzieję na dialog i porozumienie pokładali, wąsiki czarne doklejają i nowym Hitlerem nazywają.

Nie tak dawno przecież premier Donald Tusk z zafrasowaną miną i czołem bruzdami porytym z troski o Polskę raczył się był przechadzać po molo w Sopocie z Władimirem Władimirowiczem. Nie tak dawno we władcy Kremla polski premier partnera upatrywał. Ledwo kilka lat temu polskie władze pozwoliły Rosji upokarzać śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i bezwstydnie dawały wolną rękę Putinowi, kiedy ten celowo pomniejszał znaczenie wizyty prezydenta w Katyniu. Ba, cała historia śledztwa smoleńskiego jest jednym nieprzerwanym ciągiem indolencji, złudzeń, słabości, źle ulokowanego zaufania, wreszcie tchórzostwa polskiej strony. A tu nagle zmiana. A tu nagle nawrócenie.

Nic przeto dziwnego, że to wahnięcie uczuć, ta przemiana godna nawrócenia św. Pawła powinny – tak można by przecież sądzić – jakieś konsekwencje za sobą pociągnąć. Ot, choćby chwilowy spadek poparcia dla rządzących. Wyszło przecież szydło z worka, widać, kto trafnie, a kto błędnie sprawy oceniał. Jakaś sprawiedliwość powinna przecież być. A tymczasem wszystko wskazuje na to, że premier, tak jak tyle już razy, niczym kot na cztery łapy spadnie. To, co powinno być gwoździem do jego politycznej trumny – ujawnienie naiwności i głupoty – ocaleniem się staje.

W decydującym momencie tak się bowiem wszystko ułożyło, że Jarosław Kaczyński nie miał praktycznie innego wyboru, niż poprzeć nową politykę Tuska. W chwili zagrożenia państwa Kaczyński pokazał, że potrafi kierować się dobrem publicznym. Tylko że tym razem obrona interesu wspólnego – publiczne popieranie stanowiska rządu wobec Rosji – musiała przełożyć się na wzrost poparcia dla PO. Nie dało się jednocześnie popierać Tuska oraz jego nowej, stanowczej wobec Rosji polityki i podtrzymywać wcześniejszej PiS-owskiej opowieści, zgodnie z którą premier był niemal sługusem Rosji.

W pewien sposób na PiS zemściła się zbyt radykalna retoryka z czasów sprzed inwazji rosyjskiej na Krym. Mimo że to Kaczyński, a nie Tusk, przenikliwie oceniał charakter rządów Putina, ten drugi bardziej zyskuje w sondażach.

Los, widać, bywa przewrotny. •

Cały wywiad opublikowany jest w 13/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także