TOMASZ P. TERLIKOWSKI: O jaką Polskę pan profesor i pana koledzy z Armii Krajowej walczyliście?
WITOLD KIEŻUN: O Polskę suwerenną, demokratyczną, wrażliwą społecznie, bo z programem reformy rolnej, inwestującą w rozwój przemysłu, ale także wierną dziedzictwu chrześcijańskiemu. Na taką jej wizję zgadzały się wszystkie siły polityczne, które tworzyły Armię Krajową. Nie brakło nam także wizji bardziej przyziemnych. Dyskutowaliśmy o federacji z Czechosłowacją, a nawet o jakiejś formie unii politycznej jednoczącej kraje od Finlandii na północy do Grecji na południu, która miała stać się przeciwwagą dla Związku Sowieckiego i Niemiec. Toczyła się również dyskusja na temat utrzymania demokracji w ryzach, bo mieliśmy świadomość, że sejmokracja przed rokiem 1926 była dla Polski niebezpieczna.
A nie mieliście świadomości, że Zachód sprzeda nas Stalinowi?
Nawet nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy być tak zdradzeni, jak to się stało w Teheranie przez Roosevelta. Już wtedy amerykański prezydent oddał Stalinowi nie tylko kontrolę nad Polską, ale nawet zrezygnował – w naszym imieniu – ze Lwowa, a jedynym warunkiem, jaki postawił, było zachowanie porozumienia w tajemnicy, tak by to nie odebrało mu głosów Polonii w wyborach... A potem tylko tę zdradę powtarzano i systematycznie okłamywano Polaków.
Dlaczego więc Roosevelt zdecydował się na taki program?
Wyjaśniał to w szerzej nieznanej rozmowie z późniejszym kard. Francisem Spellmanem, w której – po zastrzeżeniu, że wszystko, co mówi, może być wyjawione dopiero 25 lat po jego śmierci – wyjaśniał, że zrobi wszystko, by w wyniku tej wojny Związek Sowiecki stał się najpotężniejszym krajem świata, tylko dzięki temu krajowi można bowiem zdemontować kolonializm, z którym walka jest moralnym obowiązkiem Stanów Zjednoczonych. Pierwsze ją rozpoczęły w XVIII w.
Polska stała się ofiarą walki z kolonializmem?
W pewnym sensie tak. I mówię to ze świadomością, że walka z kolonializmem była konieczna. Tam dochodziło do potwornego wyzysku i trzeba było z tym skończyć.
Udało się?
Nie. Kolonializm został zastąpiony przez nie mniej okrutny i bezwzględny neokolonializm. (...)