Nr 10: Polska jak Burundi

Nr 10: Polska jak Burundi

Dodano:   /  Zmieniono: 
10/2014: Polska jak Burundi
10/2014: Polska jak Burundi
Wejdą czy nie wejdą? Władimir Bukowski ocenia, że nie wejdą. Putin nie zdecyduje się na tak drastyczny krok jak zbrojna agresja na  Ukrainę. W najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – raport specjalny o  wydarzeniach na Ukrainie.

Ponadto w tygodniku także gorzka diagnoza polskiej rzeczywistości społecznej i gospodarczej w rozmowach z wybitnym ekonomistą, który porównuje naszą gospodarkę do krajów postkolonialnych, i z socjologiem, który podkreśla, że mentalnie Polacy nie wyszli z czasów pańszczyzny.

W „Do Rzeczy” również o tym, dlaczego musiała odejść prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jakie przesłanie niesie najnowsza książka o przygodach Bridget Jones (oraz fragmenty powieści!) i dlaczego medytacja ułatwia życie.

Wejdą czy nie wejdą? Władimir Bukowski ocenia, że nie wejdą. Putin nie zdecyduje się na tak drastyczny krok jak zbrojna agresja na Ukrainę. Przede wszystkim nie dysponuje armią, która mogłaby wykonać tak wielkie, skomplikowane zadanie. Według rosyjskich źródeł Kreml ma obecnie do dyspozycji zaledwie 10 pełnowartościowych brygad. (…) Poza tym wątpię, żeby rosyjscy żołnierze chcieli się bić z Ukraińcami – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” słynny rosyjski dysydent. I podkreśla, że Rosjanie i Ukraińcy to przecież bliscy krewniacy. Nie tylko mówimy bardzo podobnym językiem, nie tylko jesteśmy bardzo bliscy kulturowo, ale także łączy nas 20 mln mieszanych ukraińsko-rosyjskich małżeństw – mówi. Czy presja Zachodu jest w stanie powstrzymać Putina? Dyplomatyczne konsekwencje agresji na Ukrainę to również coś, z czym Putin musi się liczyć. Sankcje, protesty, międzynarodowa izolacja – do tego pewnie by doszło. Pytanie tylko, na ile byłoby to dotkliwe dla Kremla i czy Zachód stać by było na konsekwentne, zdecydowane działania. Można co do tego mieć wątpliwości – ocenia. Co zatem zrobi teraz Putin? Zrezygnuje z Ukrainy? O tym w rozmowie Piotra Zychowicza z Władimirem Bukowskim na łamach najnowszego wydania tygodnika „Do Rzeczy”. W tygodniku również specjalny raport o sytuacji na Ukrainie i historia wojny krymskiej (1854-56).

W „Do Rzeczy” także o fatalnych dla Polski ocenach naszej gospodarki i diagnoz społecznych. Z analizy danych gospodarczych wynika, że nasz kraj ma strukturę gospodarczą Burundi czy Rwandy, a nie Niemiec czy Francji. Na 60 banków tylko trzy są kapitałowo polskie (w tym tylko jeden w całości). To jest typowa sytuacja kraju neokolonialnego, gdzie tylko jeden bank, emisyjny, jest kapitałowo miejscowy – mówi w „Do Rzeczy” prof. Witold Kieżun, ekonomista, żołnierz Armii Krajowej o pseudonimie Wypad. - Jeśli chodzi o wielki handel, to mamy tylko dwie małe polskie sieci, reszta jest zagraniczna i transferuje zyski poza Polskę. A warto mieć świadomość, że jedno miejsce pracy w supermarkecie to pięć miejsc w małych sklepach. I wreszcie struktura przemysłu jest u nas także neokolonialna. Jakie ma znaczenie to, jakiej narodowości jest kapitał? Choćby takie, że co roku ogromna część zysków jest transferowana poza granice Polski – to może być od 60 do nawet 80 mld rocznie. Te pieniądze już nie służą rozwojowi gospodarki czy inwestycjom w Polsce – podkreśla ekonomista. I dodaje, że obecny rozwój Polski to zasługa przede wszystkim emigracji. Już 2 mln Polaków jest na emigracji, oni tam zarabiają, a potem przesyłają pieniądze do Polski – podkreśla prof. Kieżun. I zwraca uwagę, że te zyski za chwilę się skończą, bo ludzie, którzy jakoś się na emigracji ustawili, ściągają już tam swoje rodziny. O tym, jak wygląda oblicze polskiej gospodarki, jeżeli zajrzymy w głąb suchych statystyk – w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także głos prof. Janusza Czapińskiego, który twierdzi, że polska gospodarka niewiele się zmieniła od czasów chłopów pańszczyźnianych. Polacy są patologicznymi indywidualistami i nie chcą współpracować. Mają awersję do wspólnych przedsięwzięć. Nie zapisują się do dobrowolnych organizacji, gdzie mogliby robić cokolwiek z innymi, nawet łowić ryby. Nie chodzi o to, żeby zaraz się zabierać do wymyślenia nowego modelu samochodu – mówi prof. Czapiński w rozmowie z Agnieszką Niewińska. I dodaje, że musimy zmienić wiele – począwszy od szkolnictwa. Dzisiaj nauczyciel w szkole postępuje jak ekonom w czasach sarmackich – wydaje dyspozycje, mówi każdemu, co ma robić. Od uczniów nie wymaga się żadnej współpracy, żadnego wspólnego wykonywania zadań, rozwiązywania problemów. Wręcz przeciwnie – w szkole się pilnuje, aby każdy robił wszystko indywidualnie. Polska szkoła w XXI w. funkcjonuje w modelu pańszczyźnianej wsi – przypomina socjolog. I apeluje o zmianę systemową w polskiej szkole. Nie programową, a co do zasady funkcjonowania. To nasza jedyna szansa. Nawet jeśli zatrzymamy się w rozwoju na lat 10, to jeżeli w tym duchu zmienimy polską szkołę, kolejne pokolenie, które z niej wyjdzie za 15 czy 20 lat, ruszy gospodarkę, i to już w zupełnie innym, nowoczesnym, innowacyjnym modelu – mówi. Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim – w nowym „Do Rzeczy”.

Tygodnik wraca też do decyzji premiera o odwołaniu prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel. „Rutyna jest niebezpieczna” – w ten sposób rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska próbowała wytłumaczyć kontrowersyjną decyzję premiera. Jednak warto podkreślić, że UOKiK pod kierownictwem pani prezes był jednym z niewielu dobrze ocenianych przez opinię publiczną urzędów centralnych. Jeżeli już pojawiały się pod adresem tej instytucji słowa krytyki, to wychodziły one głównie od środowisk biznesowych. Szczególnie zaś tych, które znalazły się na celowniku urzędu z uwagi na psucie wolnego rynku lub gwałcenie praw konsumentów. Premier do dziś nie wyjaśnił, co konkretnie sprawiło, że Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel straciła jego zaufanie. Odchodząca prezes postanowiła, że do czasu wyboru jej następcy nie będzie się wypowiadała w tej sprawie. To nie pierwsza kobieta, którą premier odwołał ze stanowiska w niejasnych okolicznościach. Dwa lata temu funkcję straciła Anna Streżyńska, ceniona prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Obie panie łączy to, że bezkompromisowo walczyły z monopolami w gospodarce. W kluczowych sprawach postępowały profesjonalnie i niezależnie. Czy dbałość o portfele Polaków była ich mankamentem? O tym w nowym „Do Rzeczy”.

Tygodnik „Do Rzeczy” publikuje też – jako pierwszy w Polsce – fragmenty najnowszej powieści Helen Fielding. „Bridget Jones: Szalejąc za facetem” to trzecia powieść o przygodach sympatycznej i wciąż goniącej za miłością Brytyjki. Tym razem to już tylko zabawną historyjką o piciu, paleniu i ciupcianiu, ale gorzką refleksją nad definicją współczesnej kobiecości. Czy da się ją zamknąć w zaklętym kręgu ciuchów, kozaczków i podrywów na jedną noc, czy może jest ona czymś więcej, co nie zawsze i nie dla każdej z nas jest osiągalne? Wnioski, jakie wyciąga autorka, są wyjątkowo niepoprawne politycznie – pisze Anna Piotrowska, a czytelnicy „Do Rzeczy” mogą przeczytać urywki powieści.

Na łamach „Do Rzeczy” również o tym, dlaczego medytacja pomaga podejmować lepsze decyzje. Tak przynajmniej twierdzą badacze z międzynarodowej szkoły biznesu INSEAD i University of Pennsylvania. Badania sugerują, że medytacja może nam pomóc na różne sposoby, m.in. poprawia koncentrację i zwiększa czas jej trwania, pomaga w radzeniu sobie z wielozadaniowością, poprawia zdolność uczenia się. Wiele wskazuje jednak na to, że jej potencjał wykracza daleko poza te korzyści. O zaletach medytacji – w nowym „Do Rzeczy”.

Całość recenzji dostępna jest w 10/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także