Poszukiwany, poszukiwana

Poszukiwany, poszukiwana

Dodano: 
„Dziady” (1973), reż. Konrad Swinarski FOT. WOJCIECH PLEWIŃSKI
„Dziady” (1973), reż. Konrad Swinarski FOT. WOJCIECH PLEWIŃSKI Źródło: FOT. WOJCIECH PLEWIŃSKI
Gdyby dyrektora narodowej sceny definiować na podstawie średniej arytmetycznej oczekiwań, jego charakterystyka z grubsza powinna brzmieć następująco: Niemłody, ale i niestary. Doświadczony, ze świeżym spojrzeniem. Awangardowy tradycjonalista noszący się światowo po swojsku, w półfraczku i w półkontuszu. Wielki inscenizator biegły w zarządzaniu instytucją kultury. Środowiskowy autorytet i najlepszy kumpel. Ostatnie, nie najmniej ważne: powinien być mężczyzną i kobietą.

Bez większego ryzyka można założyć, że kandydat kandydat spełniający warunki jak wyżej nie zadowoliłby nikogo. Pogódźmy się także z tym, że wybraniec, który obejmie dyrekcję Narodowego Starego Teatru w Krakowie, nie spełni bardzo wielu spośród formułowanych przez różne widownie oczekiwań. Jan Michalik, historyk teatru krakowskiego, przytacza komentarz Stanisława Wyspiańskiego, ubiegającego się o kierowanie Teatrem Miejskim, do prasowego postulatu, by projektowany przez artystę repertuar uwzględniał potrzeby wszystkich mieszkańców Krakowa: „A tak, są i psy także. Czy i dla psów mam grywać sztuki?”. 

IDEA TEATRU NARODOWEGO 

Dla kogo i jakie sztuki ma grywać teatr z „narodowym” epitetem w nazwie, w całości utrzymywany z pieniędzy podatników, w Polsce – w warunkach światopoglądowego duopolu, w świecie – w którym utopia rozszerzonego, by tak rzec, multi- -kulti ulatnia się z dymem samochodów płonących na paryskich banlieues? 

Idea teatru narodowego narodziła się i rosła w Europie wraz z postępującą emancypacją lokalnych języków, kultur i tradycji, w ścisłym związku z formującym się nowożytnym państwem. Miała różne odmiany i wspólny punkt wyjścia: obserwację, że „narody różnią się tak przymiotami ducha, co ciała” (François Ogier, 1628).

Malgorzata Piekutowa

Artykuł został opublikowany w 10/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.