Umieranie Pilcha, umieranie Tischnera
  • Andrzej HorubałaAutor:Andrzej Horubała

Umieranie Pilcha, umieranie Tischnera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Umieranie Pilcha, umieranie Tischnera
Umieranie Pilcha, umieranie Tischnera
„Byle kto ma prawo mówić o sobie – cytował gorzkiego Baudelaire’a Andrzej Kijowski w swoich przedśmiertnych notatkach – jeżeli tylko umie być zabawny”.

Gdzie te czasy, gdy takie notowanie było jeszcze istotne? Gdzie te czasy, gdy dzienniki umierania były mierzeniem się z losem, a nie formą autoterapii czy błahym wyścigiem o popularność?

Urywane notatki Kijowskiego, skąpe zapiski Bobkowskiego – jakże wstrząsające przez swoje niedopowiedzenie, przez dyskrecję, przez męstwo! Ale też śmiertelna choroba jako szansa na wielką literaturę, szansa na dotarcie do prawdy. Własne umieranie jako laboratorium sensu, sprawdzian naszych złudzeń i przeświadczeń. (...)

I dzisiejsze czasy: mnogie opowieści tych biednych dziewczyn zmagających się z białaczką czy rakiem piersi, grupy wsparcia, relacje o poszczególnych etapach terapii, zachęty do nieustawania w walce. Rzeczy świetne, rzeczy niewątpliwie potrzebne, ale przecież przesuwające granice ekshibicjonizmu, czasem niepokojąco mocno związane z gestem grafomanii, z rozpaczliwą próbą zagadania nieszczęścia, fundowania sobie autoterapeutycznego złudzenia wspólnoty.

I na tle tego wszystkiego Pilch. I jego „Drugi dziennik”. Kolejna porcja wielomówstwa, kolejna porcja gadulstwa. Reklamowany przez samego autora jako rzecz intymna, pozostaje na poziomie tradycyjnych słownych spiętrzeń, do jakich przyzwyczaił nas autor. Dla miłośników Pilcha to wiadomość dobra: Pilch pozostał sobą. Dla miłośników wysokiej literatury wiadomość smutna: parkinson nie wpływa na znaczące podniesienie poziomu Pilchowych wylewów.

Że ta konstatacja może wydać się okrutna? Ależ to Pilch przez publikowanie swoich wynurzeń jest okrutny! To Pilch sam, sprzedając swój towar, rzuca go na literacką giełdę i prosi o ocenę. I ta ocena – jeśli oczywiście nie ulegnie się swoistemu szantażowi autora, a zdaje się, że większość krytyków chce ulec – znów jest negatywna.

Jakaś pani na portalu Natemat.pl oburza się, że poprzedni tom Pilchowych zapisków potraktowałem tak brutalnie, a przecież, panie, on parkinsona ma. No to co z tego, że ma? Każdy na coś umiera, a pisarz jest rozliczany z tego, jak pisze, a nie z jaką chorobą się zmaga. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 3/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także