Prezenterzy radiowi – władcy uszu

Prezenterzy radiowi – władcy uszu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zanim Tomasz Beksiński pojawił się w radiowej Trójce, promował w Dwójce jeden z najbardziej kiczowatych nurtów muzyki, czyli new romantic
Zanim Tomasz Beksiński pojawił się w radiowej Trójce, promował w Dwójce jeden z najbardziej kiczowatych nurtów muzyki, czyli new romanticŹródło:Piotr Małecki/FORUM
Na świecie dziennikarze rockowi byli celebrytami decydującymi o wzlocie lub upadku karier wielu gwiazd. W Polsce prezenterzy radiowi mieli większą moc – to od nich zależało, kogo z zachodnich wykonawców będą wielbić pokolenia, a o kim nikt się nie dowie.

W czasach PRL muzyka rockowa, zwana wówczas bigbitową, była na antenie radiowej reglamentowana. Wbrew powszechnym odczuciom epoka towarzysza Wiesława Gomułki nie była jednak wcale taka wroga szarpidrutom. Już w 1963 r. do Polski przyjechał na koncerty Paul Anka znany do dziś z przeboju „Diana”, a po nim prawdziwe gwiazdy brytyjskiej sceny, takie jak: The Animals, The Hollies, Cliff Richard i The Rolling Stones. W kinach pokazywane były filmy z Beatlesami, a w 1965 r. w radiowej Jedynce ruszyło Młodzieżowe Studio „Rytm” popularyzujące nowe rytmy. Pod kierownictwem 25-letniego Andrzeja Korzyńskiego w radiowych studiach zarejestrowano ponad 1,3 tys. piosenek nadwiślańskich długowłosych. Prowadzącymi program zostały nastolatki, z których kilkoro cieszy się do dziś popularnością: Piotr Kaczkowski, Maria Szabłowska, Krzysztof Szewczyk i autor tekstów dziesiątków przebojów Marek Dutkiewicz. Trudno to sobie wyobrazić, ale w głosowaniu na ówczesną „Listę Przebojów” przychodziło na kartkach pocztowych ok. 40 tys. głosów!

Towarzysz Edward Gierek nie był już tak tolerancyjny wobec rockandrollowców. Pamiętano, że w 1959 r. jako sekretarz komitetu wojewódzkiego w Katowicach doprowadził do rozwiązania pierwszego polskiego zespołu rockowego Rhythm & Blues. Kiedy przeniósł się do stolicy, partyjni nadgorliwcy postanowili natychmiast wyczyścić radiową antenę z wrażych rytmów.  „W czwartym tygodniu rządów Gierka – opisał mi przed laty tę sytuację Piotr Kaczkowski – z PR III usunięto pięć audycji. Wrócił tylko mój »Minimax«, bo słuchacze zasypali redakcję listami. Wśród nich był jeden, który doskonale pamiętam: »Jestem aktywistą w zakładach mechanicznych i mój entuzjazm do pracy partyjnej wyraźnie osłabł po zdjęciu mojej ulubionej audycji«. Andrzej Korman, szef redakcji muzycznej, zaniósł worek z listami na posiedzenie kierownictwa Radiokomitetu. Jak głosi legenda,prezes Włodzimierz Sokorski zabrał następnie worek do Domu Partii. »Minimax « powrócił na antenę”.

Artykuł został opublikowany w 1/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Grzegorz Kucharczyk
Czytaj także