Wielkie polowanie na bandytów z SS

Wielkie polowanie na bandytów z SS

Dodano:   /  Zmieniono: 
Adolf Eichmann podczas procesu w Izraelu
Adolf Eichmann podczas procesu w Izraelu Źródło: fot. Getty Images
Z Andrew Nagorskim, autorem książki „Łowcy nazistów” rozmawia Piotr Włoczyk.

Z dzisiejszej perspektywy ciężko jest sobie wyobrazić, że coś mogło uratować przed stryczkiem ludzi skazanych za współudział w zamordowaniu ponad miliona osób.

Kluczowy był czas. Wyrok na nich wydany został w 1948 r. Właśnie zaczynała się zimna wojna, Sowieci blokowali Berlin. Procesy norymberskie przestały być w związku z tym popularne wśród zwycięzców, dotyczy to również ZSRS. W 1948 r. widać już było inne priorytety. Mocarstwa zachodnie wychodziły naprzeciw oczekiwaniom, by złagodzić kary wobec oskarżonych. Chodziło oczywiście o przeciągnięcie niemieckiego społeczeństwa na swoją stronę wobec narastających napięć w relacjach ze Wschodem. Niemcy naturalnie nie chcieli wracać do przeszłości wojennej. Tym sposobem do końca lat 50. 18 oskarżonych w procesie Einsatzgruppen znalazło się na wolności. Niestety, bardzo niewielu niemieckich oprawców odpowiedzialnych za mordy z czasów wojny poniosło odpowiedzialność za swoje czyny. Prawidłowość w tej kwestii była następująca: albo zostali osądzeni i ukarani szybko, albo wcale.

Ilu tych faktycznych zbrodniarzy niemieckich zostało pociągniętych do odpowiedzialności po wojnie? Mniej niż 1 proc.?

Bardzo trudno to oszacować dokładnie, chyba najbezpieczniej będzie stwierdzić, że był to bardzo mały ułamek. Jeżeli spojrzymy na sprawę morderców z Einsatzgruppen, to przed oblicze sądu postawiono mniej niż 1 proc., a tylko czterech zostało powieszonych (spośród ok. 3 tys.). Tylko ułamek zbrodniarzy odpowiedział za swoje czyny, można jednak powiedzieć, że był to bardzo ważny ułamek – dzięki tym procesom zrozumieliśmy, jak działała ta machina zagłady. Warto podkreślić, że np. w ZSRS nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności i przez to zbrodnie komunistyczne nie zostały naświetlone przed całym światem...

Rozliczenie zbrodni niemieckich nie za bardzo się udało zwycięzcom. A jak wyszła im denazyfikacja Niemiec pod kątem usuwania ze stanowisk byłych członków NSDAP?

W każdej ze stref okupacyjnych dosyć szybko zarzucono tę politykę. Ponad 8 mln Niemców było członkami NSDAP. To rzesza ludzi. Jak można było ich wszystkich zastąpić? Przykładowo Francuzi w swojej strefie zwolnili nauczycieli, którzy byli w NSDAP. Szybko okazało się, że nie miał kto uczyć w szkołach i trzeba było cofnąć zwolnienia. Kolejny przykład: Brytyjczycy postanowili „wyczyścić” kadrę kierowniczą w Volkswagenie. Efekt był podobny. Po denazyfikacji Volkswagena nie było komu zarządzać tą firmą. Prędko okazało się, że z przyczyn praktycznych taka denazyfikacja była bardzo problematyczna.

W strefie sowieckiej było inaczej?

We wschodnich Niemczech komuniści „wyczyścili” państwo z byłych nazistów? To mit. Oczywiście najważniejszych nazistów zabito albo uwięziono, ale reszcie dano spokój. Nawet pracownicy gestapo przechodzili potem do Stasi! Wielu byłych członków NSDAP zapisywało się do SED – Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec.

Cały wywiad dostępny jest w 1/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Rozmawiał: Piotr Włoczyk
Źródło: DoRzeczy