Mój towarzysz broni robot
  • Anna PiotrowskaAutor:Anna Piotrowska

Mój towarzysz broni robot

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mój towarzysz broni robot
Mój towarzysz broni robot

Wielu żołnierzy traktuje roboty nie jak bezduszne maszyny, ale niczym kolegów z oddziału- pisze w 39. wydaniu Do Rzeczy Anna Piotrowska.

- Kiedy Boomer poległ na polu walki w Tadżi, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Bagdadu, otrzymał dwa wysokie odznaczenia wojskowe: Brązową Gwiazdę oraz Purpurowe Serce. W trakcie pogrzebu oddano salwę honorową.

W tym wzruszającym ceremoniale nie byłoby niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że Boomer był robotem. Przypominającym dużą zabawkę MARCbotem, którego stworzono z myślą o niebezpiecznych misjach, szukaniu i rozbrajaniu ładunków wybuchowych, rekonesansach w opuszczonych budynkach. Jego twórcy chcieli stworzyć tanie mobilne urządzenie, które pozwoliłoby oszczędzić życie amerykańskich żołnierzy. Nie przewidzieli jednak, że ludzie pokochają swoich mechanicznych towarzyszy broni. A emocjonalne przywiązanie do robotów może wpływać na rezultaty działań wojennych – tak przynajmniej twierdzi Julie Carpenter z amerykańskiego University of Washington.

Odkurzacz jak pies

Oczywiście, obdarzanie sympatią rozmaitego typu urządzeń mechanicznych nie jest niczym nowym. Już kilkadziesiąt lat temu psychologowie zauważyli, że wielu ludzi ma tendencję do „uczłowieczania” choćby samochodów – nadawania im imion, traktowania ich jak członków rodziny. Nie inaczej jest z robotami. Bardzo ciekawe wyniki badań uzyskali naukowcy pod kierunkiem Ja-Young Sung z Georgia Institute of Technology, ankietujący właścicieli robotów odkurzaczy typu Roomba. Są to niewielkie urządzenia, które same mogą się włączać i wyłączać, godzinami jeździć po mieszkaniu w poszukiwaniu choćby najmniejszych strzępków brudu. Okazało się, że blisko 73 proc. badanych po prostu uwielbia patrzeć na jeżdżącego po mieszkaniu robota (nawet wtedy, kiedy jest już ono dawno posprzątane), natomiast 40 proc. opowiedziało o swoich zabawach z maszyną, np. kładzeniu przed nią papierków, by je „zjadła”, czy urządzaniu z sąsiadami wyścigów. – Ludzie wchodzą z maszynami w interakcję zwłaszcza wtedy, gdy urządzenia te wykazują pewien stopień autonomii – twierdzą na łamach „International Journal of Social Robotics” holenderscy naukowcy pod kierunkiem Brama Hendriksa. Z ich badań wynika, że właściciele mają tendencję do nadawania określonej płci swoim robotom odkurzaczom, a wielu z nich uważa je za istoty żywe, w rodzaju psów, kotów czy nawet dzieci.

– Za to ludzkie przywiązanie i antropomorfizowanie robotów odpowiadają znajdujące się w naszym mózgu neurony lustrzane, które uaktywniają się wtedy, gdy obserwujemy ruch – mówi Peter Singer z Brookings Institution, autor książki „Wired for War: The Robotics Revolution and Conflict in the 21st Century”. Neurony te mają bezpośredni związek z powstawaniem empatii i zrozumieniem drugiego człowieka, sprawiają jednak też, że obdarzamy ludzkimi cechami czy emocjami martwe przedmioty.

Jednak przywiązanie do robota, które w przypadku odkurzacza wydaje się urocze, może być śmiertelnie niebezpieczne, gdy mamy do czynienia z maszyną przeznaczoną do bardziej odpowiedzialnych zadań. Większość robotów, które biorą udział we współczesnych wojnach, została bowiem stworzona w jednym celu: mają wesprzeć specjalne oddziały rozminowywania zajmujące się szukaniem i rozbrajaniem przede wszystkim domowej roboty ładunków wybuchowych, tzw. improvised explosive devices (IED). Twórcy tych maszyn nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, że każda z nich kiedyś „zginie”, najpewniej zostanie wysadzona w powietrze. Jednak – jak pokazuje przykład Boomera czy innych robotów uśmierconych w Afganistanie czy Iraku – ludzie się do nich przywiązują. Czy nadawanie im imion, traktowanie jak członka zespołu wpływa na decyzje podejmowane na polu walki? Czy żołnierze nie starają się ochronić za wszelką cenę swoich mechanicznych towarzyszy broni? Co czują, posyłając ich na pewną śmierć? (...)

Cały artykuł dostępny jest w 39/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także