Najwięcej problemów było z obsadzeniem fotela przewodniczącego Rady Europejskiej. Donald Tusk nie był oczywistym kandydatem na następcę Hermana van Rompuya. Zastanawiano się nad byłym brytyjskim premierem, Tonym Blairem, i duńską premier, Helle Thorning-Schmidt. O wyborze Tuska zdecydowała układanka geopolityczna – dla zachowania równowagi miał to być polityk z północnej części Europy, chętnie z któregoś z tzw. nowych krajów członkowskich, i polityk chadecki. Niebudzący kontrowersji. Niemogący za bardzo, swoją zbyt silną pozycją i niezależnością, zagrozić interesom największych krajów członkowskich. Możliwy do zaakceptowania przez wszystkich, a najbardziej przez Niemcy. Podobne czynniki zdecydowały o nominacji dla włoskiej socjalistki, Federiki Mogherini, na szefową unijnej dyplomacji. (...)
Między Tuskiem a Junckerem może zatem dojść do kanibalistycznego pojedynku. Pozycja obecnego szefa PE w ostatnich miesiącach wydawała się słabnąć. Nieprzypadkowo w mediach europejskich pojawiły się teksty o jego problemach z alkoholem i ze zdrowiem. Czy jednak Junckera można byłoby pozbawić stanowiska? Teoretycznie nie – bo w przeciwieństwie do Tuska został on wybrany na pięcioletnią kadencję. Owszem, zdarzały się przedwczesne dymisje szefów KE, ale tylko w przypadku wielkich afer.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.