Żądam wyższych podatków!
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Żądam wyższych podatków!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kwota wolna od podatku
Kwota wolna od podatkuŹródło:Pixabay/ Jarmoluk/ Domena publiczna

Wprost migiem przekonuję się do konieczności zaaplikowania Polakom dużo większej progresji podatkowej, do czego – wespół w zespół – gorąco zachęcają wicepremier Mateusz Morawiecki, minister Henryk Kowalczyki inni politycy PiS. W końcu, u licha ciężkiego, dlaczego bogatsi mieliby nie łożyć jeszcze więcej, i to znacznie więcej, niż łożą dziś, na uboższych – w tym na rolników, którzy są tak potwornie biedni, że nie stać ich nawet na płacenie podatku dochodowego, więc go nie płacą. Minister Kowalczyk z PiS mówił w tym kontekście o palącej potrzebie wywindowania najwyższej stawki skali podatkowej z obecnych 30 do 40 proc., a wicepremier w rządzie SLD Jerzy Hausner, który włączył się do dyskusji, wskazał na 75 proc. jako górną granicę. Ja jednak, coraz bardziej rozochocony, zachęcam do poważnego rozważenia jako najwyższej stawki podatkowej 90 proc.

Właśnie równe 90 proc.dla najbogatszych – tych, którzy zarabiają, powiedzmy, ćwierć czy pół miliona złotych rocznie, nie wspominając już o tych, którzy ośmielają się zarabiać milion złotych, byłoby, myślę sobie, w sam raz. Rzecz jasna pod warunkiem, że odebrano by im jednocześnie – jak proponuje wicepremier Morawiecki – prawo do wspólnego rozliczania się małżonków, a najlepiej również prawo do odliczania kwoty wolnej od podatku i ulg podatkowych, no i obowiązkowo przywileje z tytułu programów „Rodzina 500+”, „75+” i „Mieszkanie Plus”.

To jednak i tak za mało. Dużo za mało. No bo – do diabła – co z pieniędzmi, które bogacze uciułali wcześniej, zanim nastała dobra zmiana podatkowej progresji? Dlaczego mielibyśmy taką stawką podatkową opodatkować jedynie ich bieżące dochody, a zapomnieć o milionach, które wcześniej zarobili na swych ciepłych posadkach, np. w bankach lub telekomach? Dlaczego, do diaska, oprócz opodatkowania ostrą jak brzytwa skalą podatkową, z 90 proc. jako najwyższą stawką, ich bieżących dochodów nie inkasować od bogatszych co roku – stosując tę samą stawkę – podatku od całego zgromadzonego przez nich majątku?!

Bo też 90 proc. od ćwierci miliona złotych, zarobionych przez rok, to „tylko” 225 tys. zł, a od połowy miliona – „tylko”450 tys. zł. Jednak już 90 proc. od, dajmy na to, 30 mln zł, uciułanych przez bogacza w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu lat pracy, to – zauważmy – aż 27 mln zł. A czy pozostawione po opodatkowaniu 3 mln zł nie wystarczą bogaczowi na związanie końca z końcem? Jasne, że wystarczą. I to z nadwyżką. A z kolei zabrane mu 27 mln zł będą jak znalazł, by je sprawiedliwie rozdzielić między miliony biedniejszych wyborców. Choćby – przypomnę – między rolników, którzy są tak straszliwie ubodzy, że nie stać ich na płacenie nawet najmniejszego podatku dochodowego, więc go, i słusznie – za przyzwoleniem także PiS – nie płacą.

Artykuł został opublikowany w 48/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także