Nowotwory w dobie COVID-19: Onkologia nie jest zamknięta
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Nowotwory w dobie COVID-19: Onkologia nie jest zamknięta

Dodano: 
Mammografia
Mammografia 
COVID jest chorobą zakaźną, jednak większość osób przechodzi ją bezobjawowo lub tylko z lekkimi objawami, a nowotwór nie zna litości. Dlatego trzeba zgłaszać się na badania, przychodzić na leczenie - mówi dr n med. Jolanta Smok-Kalwat.

Na początku był lęk: wielu pacjentów onkologicznych obawiało się iść do szpitala z obawy przed zakażeniem COVID-19. Obawy zwiększał fakt, że chorzy onkologicznie są w grupie najwyższego ryzyka ciężkiego przebiegu choroby. Czy faktycznie widać, że np. kobiet leczonych z powodu raka piersi w szpitalu jest mniej?

W naszej klinice na pewno liczba pacjentek onkologicznych się nie zmniejszyła. Przyjmujemy wszystkich chorych. Różnica? Dziś jest spokojniej: kiedyś z pacjentką przychodziły dwie, trzy osoby, obecnie przychodzi sama. Leczenie jednak odbywa się, są konsylia wielospecjalistyczne kwalifikujące do leczenia, przeprowadzane są operacje chirurgiczne, jest radioterapia, chemioterapia, prowadzimy programy terapeutyczne. W żaden sposób nie ograniczamy leczenia.

Nie ma ryzyka zakażenia koronawirusem?

Staramy się jak najbardziej wyeliminować taką możliwość. Wszyscy pacjenci przychodzący do szpitala są w maseczkach; jeśli nie mają własnych, to je od nas otrzymują. Sprawdzamy temperaturę, są płyny dezynfekcyjne. W szpitalu jest znacznie mniej osób, dlatego ryzyko transmisji wirusa jest znacznie mniejsze. Mamy specjalny zespół ds. zakażeń, który „ustawił” nam wszystkie procedury. Onkologia nie jest zamknięta. Leczymy pacjentów tak jak wcześniej.

W okresie epidemii koronawirusa NFZ zezwolił na zmiany w funkcjonowaniu programów terapeutycznych, polegające np. na zamianie leków podawanych w formie dożylnej na formę podskórną lub na tabletki. Czy w przypadku raka piersi też można stosować taką zamianę?

Jeśli chodzi o raka piersi, jednym z leków, które stosujemy chętniej w formie podskórnej, jest trastuzumab. To lek, który stosujemy w raku piersi HER2+, gdy występuje nadekspresja receptorów HER2. Ma ją ok. 20 proc. pacjentek. Niegdyś miały one gorsze rokowanie; dzięki zastosowaniu tego leku wyrównujemy ich szanse. Lek rzadko jest stosowany w monoterapii, zwykle dodaje się do niego hormonoterapię lub chemioterapię. Można go podać na każdym etapie choroby: zarówno w leczeniu indukującym, jak również jako uzupełnienie po operacji chirurgicznej oraz w terapii paliatywnej. Poprawia on rokowanie na każdym etapie zaawansowania choroby u pacjentek HER2 dodatnich. Można go stosować w formie dożylnej lub podskórnej. W okresie epidemii COVID-19 szczególnie ważna jest możliwość jego stosowania podskórnego.

Podskórna forma podawania ma przewagę nad dożylną, poza wygodą pacjentki?

Przede wszystkim pacjentka krótko przebywa w szpitalu. Jest to szczególnie ważne obecnie, kiedy musimy dbać o to, żeby nie było transmisji koronawirusa. Powinniśmy stosować leki, ograniczające ryzyko dodatkowej infekcji. Nasi pacjenci mają osłabioną odporność, są bardziej narażeni niż osoby zdrowe. Ważne jest stosowanie leczenia, które chroni przed innymi infekcjami. Większość pacjentek jeszcze przed epidemią COVID-19 miała podawany trastuzumab w formie podskórnej, jeśli jednak dostawały lek dożylnie, mogą obecnie przejść na formę podskórną. W czasach COVID-19 nie możemy odstąpić od jakości leczenia, gdyż choroby nowotworowe nieleczone zabijają w 100 procentach. Musimy jednak szczególnie dbać o bezpieczeństwo pacjentek.

W wielu krajach widać problem mniejszej zgłaszalności na badania profilaktyczne. Kobiety powinny przychodzić na mammografię, wykonywać USG, czy lepiej poczekać na koniec epidemii?

Nie można czekać. COVID jest chorobą zakaźną, jednak większość osób przechodzi ją bezobjawowo lub tylko z lekkimi objawami, a nowotwór nie zna litości. W naszym szpitalu są wykonywane wszystkie badania profilaktyczne. Wydaje mi się, że obecnie wiele osób, gdy czuje niepokojące objawy, uważa, że lepiej poczekać, że objawy się skończą, albo epidemia minie. To może być za późno, bo rak nie poczeka. Jeśli ktoś odczuwa dolegliwości, miał wyznaczone badanie, niech dzwoni, umawia się. Nie pozostawiamy pacjentów samych.
Proszę pamiętać, że najważniejszym korzystnym czynnikiem rokowniczym w chorobie nowotworowej jest niski stopień jej zaawansowania. Choroba wykryta wcześnie daje większe szanse na wyleczenie. Jeśli odczuwamy cokolwiek niepokojącego, powinniśmy zgłosić się do lekarza.

Dr n med. Jolanta Smok-Kalwat, specjalista onkologii klinicznej, chemioterapii, anestezjologii i intensywnej terapii, Klinika Onkologii Klinicznej Świętokrzyskiego Centrum Onkologii

Artykuł został opublikowany w 20/2020 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także