Kolonko mówi, jak jest w polskich mediach

Kolonko mówi, jak jest w polskich mediach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolonko mówi, jak jest w polskich mediach
Kolonko mówi, jak jest w polskich mediach
- Jestem groźny. Groźny dla establishmentu, bo nazywam rzeczy po  imieniu i mówię, jak jest, a oni nie mogą niczego w tej sprawie zrobić –  twierdzi Mariusz Max Kolonko. W najnowszym wydaniu tygodnika „Do  Rzeczy” z dziennikarzem i komentatorem, twórcą internetowego kanału MaxTV, rozmawia Kamila Baranowska.

Ponadto w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”: jak obecna władza walczy o to, żeby u władzy pozostać, dlaczego wybory powinny się odbyć przed terminem, jak PO psuje polską edukację, czy muzułmanin ma prawo pisać o Jezusie i osiemnasty sezon bez Ligi Mistrzów.

1. - Telewizję dla Polonii powinna robić Polonia. I nie są potrzebne do tego wielkie państwowe dotacje. Panowie na Woronicza siedzą w swoich fotelach na dziewiątym piętrze, biorą dotacje od was, w Polsce, żebrząc o nie w MSZ i w kilkunastoosobowych zespołach produkcyjnych tworzą takie potworki antenowe, że człowieka w Stanach ogarnia pusty śmiech. Tak robiono telewizję za Gierka (…) – mówi w rozmowie z Kamilą Baranowską Mariusz Max Kolonko. Jako przykład podaje swoją telewizję internetową.

- Wie pani, ilu ludzi robi program Max TV? Dwoje. Program od stycznia ma 250 tys. subskrybentów. Program, robiony przez dwie osoby, oglądalnością bije na głowę ich wszystkich razem wziętych – dodaje. A polskich dziennikarzy telewizyjnych ocenia bardzo ostro. (…) Większość z nich to zwykłe dupki. Bez wykształcenia dziennikarskiego, bez warsztatu, chęci pracy nad sobą, z wielkim ego. To, co ich trzyma na antenie, to medialno-towarzyskie Kumbaya – mówi. I twierdzi, że dawni koledzy się go boją.

- Pamiętają bowiem, że dziennikarz z dalekich Stanów, mając dwie minuty na antenie, bił w rankingach popularności ludzi, którzy zasiadali co wieczór przed kamerą. Boją się więc i mają rację. Mnie się trzeba bać – mówi Mariusz Max Kolonko w rozmowie na łamach najnowszego wydania tygodnika „Do Rzeczy”.

2. W „Do Rzeczy” także o tym, jak obecna władza walczy o to, żeby u władzy pozostać. Po rozprawie z wrogiem wewnętrznym PO podporządkowuje wszystko walce o kolejną kadencję. Zdaniem optymistów zmiana władzy jest właściwie przesądzona. Najbliższe wybory, być może nawet przedterminowe, zakończą erę rządów PO. Pesymiści odpowiadają jednak, że wiele sygnałów z obozu władzy wskazuje na rosnącą determinację Platformy. Kiedy przyjrzymy się rozlicznym działaniom obozu władzy podjętym w ostatnich latach, dostrzeżemy, jak wiele pozornie rozproszonych inicjatyw układa się tak naprawdę w operację, której celem jest zwiększenie szans PO na utrzymanie władzy i – na wypadek przegranej – mocne utrudnienie opozycji rządzenia Polską. Na łamach „Do Rzeczy” o tych inicjatywach pisze Piotr Gociek. I dodaje, że aby skutecznie zmienić Polskę, PiS musi być przygotowany na to, by w chwili objęcia władzy jak najszybciej przeprowadzić głęboką, radykalną reformę państwa. Inaczej wybory będą jedyną rzeczą, jaką uda się partii Jarosława Kaczyńskiego wygrać.

3. Późną jesienią lub na wiosnę powinny być rozpisane nowe wybory parlamentarne. Polska musi diametralnie zmienić politykę. Potrzebujemy więcej realnej demokracji – mówi z kolei w rozmowie z „Do Rzeczy” Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. Jego zdaniem, formuła III RP się wyczerpała.

- I naszą propozycją jest IV RP. Mogą jednak być też inne propozycje i wygląda na to, że Donald Tusk oraz jego ekipa mają własny pomysł. Kiedyś był program Jerzego Diatłowickiego zatytułowany „Rzeczpospolita Druga i Pół”. On nie chciał III RP, a sanacyjna II RP mu nie odpowiadała. Wymyślił więc taką nazwę. Mam wrażenie, że Tusk zaczyna tęsknić za takim sposobem myślenia – mówi Sakiewicz w rozmowie z „Do Rzeczy”. Pełen tekst wywiadu – w najnowszym numerze tygodnika.

4. W „Do Rzeczy” także o zmianach w szkołach. - W tym roku moja średnia, pięcioletnia córka trafi do szkoły (katolickiej, bo tam mam przynajmniej pewność, że sale są przygotowane na przyjęcie maluchów, a grupy na tyle małe, że panie sobie z nimi poradzą), za rok trafi do niej mój starszy syn, a za trzy lata kolejny. Wszyscy oni zostaną poddani gigantycznemu eksperymentowi społecznemu zwanemu reformą edukacyjną – pisze Tomasz Terlikowski. I dodaje, że eksperymentu tego nikt nie kontroluje, a przeprowadzany on jest tylko po to, by pokazać paskudnym prawicowcom (choć przeciwko bzdurnym założeniom reformy protestują ramię w ramię rodzice o różnych poglądach politycznych i sympatiach partyjnych), że Platforma potrafi coś zrobić. A że owo coś niewiele jest warte i że zaszkodzi przede wszystkim dzieciom, to już nie ma najmniejszego znaczenia. Platforma Obywatelska i Ministerstwo Edukacji Narodowej nie dały nam wyboru. Tak zresztą, jak nie dają nam takiej możliwości w wielu innych kwestiach – pisze Terlikowski. I dodaje, że skutkiem tych działań będzie pokolenie niedouczonych, którzy będą się nadawali jedynie na tanią siłę roboczą... O reformie szkolnictwa oczami ojca – w najnowszym wydaniu „Do Rzeczy”.

5. W „Do Rzeczy” także spór o… Jezusa. Lauren Green jest dziennikarką znanej konserwatywnej telewizji Fox News od 1996 r. Zajmuje się publicystyką religijną. Pod koniec lipca jak zwykle w każdy piątek prowadziła w studiu w Nowym Jorku swój program „Spirited Debate”. Nie mogła przypuszczać, że słowa, które wypowie, i pytania, które zada, ściągną na nią tak gigantyczną falę krytyki i oburzenia. Green zapytała Rezę Aslana, autora książki o Jezusie, dlaczego będąc muzułmaninem, pisze o założycielu chrześcijaństwa. Audycja wywołała skandal. I oczywiste skutki. „Zealot: The Life and Times of Jesus of Nazareth” („Zelota: Życie i czasy Jezusa z Nazaretu”) jest na pierwszym miejscu w rankingu bestsellerów „The New York Timesa” i w rankingu nowości Amazon.com. Sukces ogromny. Jednak wynika on nie tylko ze skandalu. Kim jest autor książki i o czym pisze, jak przedstawia Jezusa i czy skandal po pytaniu dziennikarki był uzasadniony – o tym wszystkim w „Do Rzeczy” pisze Paweł Lisicki, redaktor naczelny i autor książki „Kto zabił Jezusa”.

6. W „Do Rzeczy” również o… sporcie. A dokładniej rzecz ujmując – o Lidze Mistrzów, która znowu przeszła nam koło nosa. Przyznaję, uwierzyłem. I znów się rozczarowałem. Nie tylko ja, ale także tysiące innych, tych, którzy przyszli na stadion, i tych, którzy siedli przed telewizorami. Obojętne, czy na co dzień kibicują Legii – pisze Łukasz Majchrzyk. Wszyscy mieli nadzieję, że już tym razem się skończy, że licznik zacznie obracać się na nowo, a Polska dołączy do listy krajów, które grały w LM w tym tysiącleciu. Mieli nadzieję piłkarze, kibice, dziennikarze. Na Twitterze roiło się od wpisów w rodzaju: „Legio, musisz”, „Obłęd 2013”, „Gramy o 70 milionów”. Tymczasem czeka nas 18. sezon bez Ligi Mistrzów na polskich boiskach. Osiemnasty, bo od osiemnastu sezonów najlepsi grają w tej swoistej ekstraklasie. Jak daleko naszej ekstraklasie do Champions League i czy może być coś pocieszającego w porażce Legii – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Całość recenzji dostępna jest w 32/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także