Państwo na froncie walki z pandemią

Państwo na froncie walki z pandemią

Dodano: 
Parlament Europejski
Parlament EuropejskiŹródło:Wikipedia / Diliff/ CC BY-SA 3.0
"Słowa wsparcia dla wszystkich Włochów. Reszta Europejczyków myśli o was i życzy Włochom powrotu do normalnego życia tak szybko, jak to możliwe" – napisał na Twitterze europarlamentarzysta Guy Verhofstadt, a przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen w specjalnym komunikacie wygłoszonym po włosku zapewniała, że "w tej chwili wszyscy jesteśmy Włochami”.

Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 pokazuje, jak bardzo Unia Europejska nie jest przygotowana na systemowe rozwiązanie takiego kryzysu. Oprócz słów wsparcia płynących z postów umieszczonych na portalach społecznościowych, unijni politycy nie dysponują żadnymi środkami w zakresie walki z chorobą paraliżującą wszystkie państwa Wspólnoty. Wobec chaosu, wszyscy – bez względu na polityczne barwy – automatycznie spoglądają w stronę rządów państw narodowych. Państw, które zgodnie z dogmatami głoszonymi przez ultraliberalne elity, nie powinny istnieć.

Powrót do granic

Kolejne należące do Unii Europejskiej kraje wprowadzają stan wyjątkowy (np. Węgry) lub przywracają kontrole graniczne (Polska, Czechy, Niemcy, Słowacja, Słowenia, Austria, Węgry, Niemcy). Są to niezbędne kroki, aby osoby potencjalnie chore zlokalizować zanim będą miały możliwość kontaktu z większą grupą osób.

W Stanach Zjednoczonych stan na dzień 13 marca, wynosił 1700 osób zakażonych, w tym 41 osób zmarłych. 24 marca to już prawie 47 tysięcy chorych, w tym 581 zgonów. 12 marca amerykańskie władze zdecydowały o zawieszeniu wszystkich połączeń z państwami europejskimi (za wyjątkiem Wielkiej Brytanii). Krok ten przyniesie z pewnością negatywne finansowe skutki, zwłaszcza dla wszystkich linii lotniczych, lecz, czy – analizując problem obiektywnie – można mieć administracji Donalda Trumpa za złe, że próbuje uchronić swoich obywateli przed groźną chorobą?

Decyzja Waszyngtonu spotkała się jednak z ostrą krytyką Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej. Zarówno Ursula von der Leyen, jak Charles Michel na wspólnej konferencji prasowej skrytykowali działania Amerykanów, stwierdzając, że "problem koronawirusa to problem globalny, a nie jednego kontynentu”. Warto jednak zaznaczyć, że zawieszenie połączeń z Europą to tylko jeden z kroków, jakie Amerykanie podjęli, aby zminimalizować rozprzestrzenianie się epidemii. Pod koniec lutego anulowanych zostało większość lotów do Chin oraz Hongkongu, a 12 marca podjęto decyzję o przedłużeniu wstrzymania połączeń z Państwem Środka. Na chwilę obecną pierwsze loty do Chin zaplanowano dopiero na 24 kwietnia.

Nie tylko Stany Zjednoczone, obserwując rozwój epidemii w Europie, próbują odizolować się od naszego kontynentu. Podobną do amerykańskiej decyzję podjęła Boliwia, a Peru i Argentyna wprowadziły ograniczenia dla obywateli państw europejskich chcących wjechać na ich terytoria.

W sytuacji realnego zagrożenia okazuje się, że jedynie istnienie międzypaństwowych granic i ich kontrola może zapobiec pogłębiającej się katastrofie. Do podobnego wniosku unijni decydenci doszli dopiero po kilku dniach i serii krytycznych uwag wobec rządów państw członkowskich, które postanowiły zamknąć granice. 18 marca Komisja Europejska ogłosiła zamknięcie zewnętrznych granic strefy Schengen, lecz, jak podkreślił portal Politico, głównie po to, gdyż ma nadzieję, że poszczególne państwa otworzą swoje granice dla ruchu wewnątrz strefy. Pierwsze kategorycznie sprzeciwiły się temu Czechy, a działania innych krajów (choćby wprowadzenie na obszarze Polski stanu epidemii) nie wskazują, aby jakiś rząd ugiął się w tej kwestii pod presją Brukseli.

Co może zrobić Unia?

Oczywiście żadne państwo, czy organizacja międzynarodowa nie są w stanie przewidzieć nastąpienia klęski żywiołowej lub epidemii. Jednak poszczególne państwa, analizując dotychczasowe sytuacje kryzysowe i działając prewencyjnie, mają przygotowany pakiet rozwiązań, który wdraża się w sytuacjach zagrożenia, modyfikując i dostosowując go do bieżących potrzeb i rozwoju problemu (stąd choćby istnienie sztabów kryzysowych).

Zgoła inaczej wyglądają możliwości Unii Europejskiej. Wspólnota może przekazać środki na walkę z zagrożeniem, co miało już miejsce w przypadku aktualnej pandemii (10 marca Ursula von der Leyen poinformowała o wyasygnowaniu przez Komisję Europejską 25 miliardów euro na ten cel) lub stać się platformą wymiany doświadczeń pomiędzy unijnymi członkami – jednak jak pokazuje obecna sytuacja, co oczywiste, głównie poprzez wideokonferencje.

Miłośnicy ciągłej integracji stwierdziliby może, że jest po dowód na konieczność jej znacznego pogłębienia, a może nawet na stworzenie ponadpaństwowych instytucji koordynujących działania poszczególnych rządów. Czy takie rozwiązanie byłoby jednak skuteczne? Nawet najzagorzalsi euroentuzjaści, w chwili, gdy w grę wchodzą gospodarcze interesy państw, z których pochodzą, stają po stronie swojego kraju, nie zaś dobra Wspólnoty, czego najdoskonalszym przykładem jest budowa rurociągu Nord Stream II. Czy zatem – tym bardziej – w chwili zagrożenia życia obywateli własnego państwa, ci sami ludzie kierowaliby się raczej dobrem całej Unii? To pytanie niech pozostanie otwarte.

Państwo narodowe

"Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa” – w roku 1941 pisał włoski komunista, Altiero Spinelli, duchowy ojciec wielu europejskich polityków, którego nazwisko widnieje nad wejściem do Parlamentu Europejskiego. Jego postulaty dotyczące likwidacji suwerennych państw narodowych zostały zawarte w „Manifeście z Ventotene”, który stał się podstawą stworzenia "Białej Księgi w sprawie przyszłości Europy” opublikowanej w 2017 r. przez Komisję Europejską (gdzie, co ciekawe, tak chętnie dotąd przywoływane nazwisko Roberta Schumana pojawia się tylko na wstępie jako podpis do niewiele znaczącego cytatu).

Ktoś oburzony mógłby zakrzyknąć, że są to teorie spiskowe, ale znani europarlamentarzyści sami dają dowody na przywiązanie do idei Altiero Spinellego. W roku 2010 z inicjatywy m.in. Guya Verhofstadta i Daniela Cohn-Bendita, w Parlamencie Europejskim powstała Grupa Spinellego do której należy wielu byłych i aktualnych europarlamentarzystów (w tym Lidia Geringer de Oedenberg, Danuta Hübner, Lena Kolarska-Babińska i Róża Thun). Grupa jawnie nawiązuje do „Manifestu” powstałego w 1941 r., o czym można przeczytać na jej oficjalnej stronie internetowej. Cele powstania, choć opisane w pełen wzniosłych haseł i solidarnościowej retoryki sposób, mogą jednak zatrważać: „W czasach współzależności i zglobalizowanego świata przywiązanie do narodowych suwerenności jest nie tylko wojną przeciwko duchowi europejskiemu, ale uzależnieniem od politycznej niemocy (…). Celem Grupy Spinelli jest przeciwstawienie się temu wstecznemu i reakcyjnemu kierunkowi (…). Naszym celem jest federalna i postnarodowa Europa obywateli”.

Wyrazistym dowodem szacunku dla postaci Altiero Spinellego było oddanie mu hołdu w 30 rocznicę śmierci (22 sierpnia 2016 r.) przez Angelę Merkel, François Hollande’a i Matteo Rienziego, którzy z żółto-niebieskimi kwiatami przybyli na Ventotene do jego grobu.

Hasła likwidacji bądź ograniczenia suwerenności państw narodowych pojawiały się (i pojawiają) zresztą niejednokrotnie, powtarzane przez najważniejszych unijnych polityków, jak Franz Timmermans, George Schulz czy Jean-Claude Juncker, obarczający istnienie granic państwowych winą za Brexit i apelujący o ich zniesienie.

Obecna, dramatyczna sytuacja pokazuje jednak, że próbę zmniejszenia rozprzestrzeniania się pandemii, może podjąć jedynie państwo – posiadające granice, które jest w stanie kontrolować oraz odpowiednie służby, których działania koordynowane są kolejno na szczeblu regionalnym i ogólnokrajowym. Mieszkańcy każdego z państw oczekują reakcji od swojego rządu, nie zaś od decydentów z UE, ONZ czy WHO.

W tych trudnych chwilach nie można, rzecz jasna, zapomnieć o międzynarodowej współpracy i niesieniu pomocy państwom najbardziej poszkodowanym, jednak to dbałość o własnych obywateli jest dla każdego rządu kwestią priorytetową.

Na koniec refleksja – to Chiny wysłały do Włoch potrzebny sprzęt oraz lekarzy, którzy mają pomóc w opanowaniu katastrofalnej sytuacji w tym kraju. Podobną pomoc, głównie w postaci odzieży ochronnej i testów na obecność koronawirusa, Chiny przekazały Polsce. Jak wielu użytkowników Internetu już zauważyło – to znamienne, że pomoc do Europy płynie z Pekinu, nie zaś z Brukseli.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Czytaj też:
Państwo narodowe to jedyne antidotum

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także