Czas wolny, czas smutny
  • Andrzej HorubałaAutor:Andrzej Horubała

Czas wolny, czas smutny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czas wolny, czas smutny
Czas wolny, czas smutny
Fotografie PRL wystawione w warszawskiej Zachęcie przytłaczają prawdą o minionej epoce- pisze w najnowszym wydaniu Do Rzeczy Andrzej Horubała

Wystawa – przygnębiająca. Niby o czasie wolnym, a więc powinno być wesoło i beztrosko, a tymczasem jest dość smutno.

Jednak i źródła fotografii dziwne. Oto Łukasz Modelski przy okazji fascynującej książki „Fotobiografia PRL”, na którą złożyły się jego bolesne wywiady z sześcioma fotografami pracującymi dla bardzo różnych koncesjonowanych tytułów – od tygodnika „Przyjaźń”, wydawanego przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, przez „Sztandar Młodych”, „Stolicę”, „Polskę”, aż do otwartego na mody zachodnie „Przekroju” – wybrał z ich archiwów zdjęcia, by wystawą swą napisać własny esej o PRL. Niby nostalgiczny, vintage’owy, ale przecież przytłaczający prawdą o minionej epoce.

Przytłaczający, choć na inny sposób niż rozmowy z szóstką autorów. Bo kim byli fotografowie, fotoreporterzy czasów PRL? Przecież to jednak arystokracja komunistycznego społeczeństwa, ważni, bogaci, dla prowincjuszy półbogowie przyjeżdżający z centrali, z profesjonalnym sprzętem, robiący mądre miny i wiedzący lepiej: jak kadrować, jak pozować, jak patrzeć. Celebrujący piękno, otoczeni pięknymi kobietami –wątek przewija się w rozmowach w książce „Fotobiografia PRL” na równi z tragedią partyjnej uległości, obrzydlistwem konformizmu, strachu, wzajemnego donoszenia na siebie, służalczości i zakłamania w kreowaniu podporządkowanego ideologii obrazu świata.

Tytuł „Czas wolny” określa z grubsza procedurę selekcji zdjęć i jakąś ramę tematyczną, chociaż od razu widać istotne ograniczenie: czas wolny to nie jest czas świąteczny, święty, to nie jest czas, gdy do głosu dochodzi polski katolicyzm. Próżno szukać tego, co stanowiło prawdziwie nieokiełznany żywioł: nie ma rytuałów związanych z życiem duchowym Polaków, nie ma nawet świąt – chrzcin, wesel, pogrzebów, nie ma odpustów, procesji, nie ma rozmodlonych ludzi, kapliczek i krzyży przydrożnych, nie ma zbyt wielu śladów aktywności Kościoła i przejawów ludowej religijności, zresztą – jak wynika z wywiadów Modelskiego – te rzeczy staną się fotogeniczne dopiero od końca lat 70., wcześniej będą raczej pomijane: Polska prezentowana w czasopismach to kraj bez kościołów i krzyży. Trudno, taka jest specyfika materii, z której Modelski układa swą opowieść o przeszłości. Bo też „czas wolny” w ujęciu kuratora wystawy to taki czas, gdy odpoczywamy, wychodzimy z pracy, przestajemy budować socjalizm i mamy kilka godzin dla siebie.

Pierwsze zdjęcie witające zwiedzających, powiększone do paru metrów, może być emblematem tej wystawy. Kraków, 1970 r.: wielki portret Lenina na płótnie wsparty o mur, fragment zaparkowanej syrenki, poobtłukiwana podstawa kolumny i całujący się młodzi. Kto zwycięży? Dobrotliwie uśmiechnięty łysawy jegomość z bródką – Wielki Brat przypominający, że stale patrzy? Czy młodzi, pokazujący, że miłość i piękno są silniejsze od wszelkich systemów? Że rozwijają się bez względu na oficjalne obchody i pozory? (...)

Najistotniejsza, najbardziej chyba osobista jest część środkowa wystawy, gdzie wątek ustrojowy wiąże się z uniwersalnym pytaniem o kulturę peryferii, o tę nędzę imitowania Babilonu, Rzymu czy Paryża, o tę smutną bezbrzeżną tęsknotę za wielkim światem.

Fotografia pokazująca przedświąteczny tłum przed wystawą komisu. Zdjęcie dla młodego pokolenia może niezrozumiałe. Bo kto dziś wie, czym był komis – sklep z towarami indywidualnie sprowadzanymi ze świata? Chociaż może sugestywne ujęcie naprowadzi na właściwy trop: w półmroku przechodnie tworzą scenę niczym adoracja Dzieciątka. Zapatrzeni w upragnione przedmioty z lepszego świata. Pragnący przystąpić do sakramentu dobrobytu. (...)

I wreszcie fantastyczne zdjęcia Wojciecha Plewińskiego: wnętrze kawiarni Marago w Krakowie, z wypisanymi na ścianie dowcipnymi aforyzmami zachodnich i przekrojowych autorów oraz obowiązkowym „kociakiem” przy stoliku. Sesje ludzi pięknych, którzy piękno chcieli tworzyć wbrew otaczającej szarości. Moda. Spięte kajdanami Monika Dzienisiewicz i Grażyna Hase. I Daniel Olbrychski, zawadiacki, z papierosem w ustach, poprawiający coś przy nodze jednej z kobiet.

(...)„Warszawa. Sierpień 1982” – pozornie beztroski obraz warszawskiej ulicy, fajne młode dziewczyny, zaaferowani przechodnie, tylko jakiś zgrzyt dziwny, bo parę osób trzyma chusteczki do nosa przy oczach i dociera do nas, że to obrazek zagazowanej przez ZOMO ulicy. Jednak to ze strony Modelskiego raczej tylko sygnał, by przyglądać się fotogramom, by uważnie śledzić jego wystawę, szukać drugiego dna. (...)

"Czas wolny. Fotografie." Zachęta, Warszawa 13.08- 22.09

Romuald Broniarek, Aleksander Jałosiński, Bogdan Łopieński, Jan Morek, Wojciech Plewiński, Tadeusz Rolke, kurator: Łukasz Modelski

Cały artykuł dostępny jest w 30/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także