Przypomnijmy, że wrak rządowego samolotu Tu-154 (nr boczny 101), który rozbił się w 2010 roku pod Smoleńskiem, nie został do tej pory zwrócony Polsce. Konieczne były zatem badania na innej, bliźniaczej maszynie. Użyto do tego celu identycznego modelu Tu-154 (nr 102), którym dysponowało Ministerstwo Obrony Narodowej.
W listopadzie ubiegłego roku okazało się, że samolot uległ awarii. Według Prokuratury Krajowej, stało się tak przez działania podkomisji smoleńskiej działającej przy MON.
"Gdy we wrześniu 2018 r. prokuratura dowiedziała się o demontażu części samolotu, zwróciła się do ministerstwa obrony o inwentaryzację płatowca i przywrócenie go do stanu pierwotnego. Niestety okazało się to już niemożliwe" – informował portal wpolityce.pl. O znaczących usterkach w maszynie donosił również sam resort obrony.
Po ujawnieniu tych informacji, PK zakazała dalszych prac podkomisji przy uszkodzonym samolocie. Przy każdym podejściu do badań nad Tu-154 była potrzebna zgoda śledczych.
Zwrot w sprawie
Według ustaleń WP, Prokuratura Krajowa zmieniła zdanie w sprawie. Portal powołuje się na pismo, jakie otrzymał od śledczych poseł KO Krzysztof Brejza.
"Prokuratura Krajowa decyzją 10 grudnia 2019 roku przywróciła członkom i ekspertom Podkomisji swobodny dostęp do samolotu Tu-154 M nr boczny 102, stwierdzając, że nie zarzuciła Komisji bezprawnego zniszczenia samolotu. (...) nie jest prawdą, że w wyniku działań Podkomisji zostały zniszczone elementy siłowe konstrukcji samolotu, powodujące trwałe i nieodwracalne zmiany. Czynności prowadzone na samolocie umożliwiły szereg prac (pomiaru, testów), niezbędnych do kontynuowania badań" - czytamy w piśmie opublikowanym przez WP.
Były szef MON Antoni Macierewicz powołał podkomisję smoleńską w 2016 roku.
Czytaj też:
Samozwańczy prezydent chce zastąpić Andrzeja Dudę. Jest nowy kandydatCzytaj też:
Nieprawidłowości w instytucji podległej MON. NIK zawiadamia prokuraturę