Maksymalna przejrzystość słów
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Maksymalna przejrzystość słów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedyś można było powiedzieć, że jeden dzień bez straszenia partią PiS jest dniem straconym. Teraz zamiast dni mamy godziny.

W niedzielę na Twitterze, wkrótce po śmierci Andrzeja Wajdy, ukazał się dość niefortunny wpis Marzeny Paczuskiej. Szefowa „Wiadomości” napisała: „Walcie się dalej”, przy czym – jak wynikało z kontekstu – miała na myśli nieprzystawalność awantur podczas zakończonego tego samego dnia antyrządowego Kongresu Kultury do powagi śmierci reżysera. Zanim jednak Paczuska była w stanie wyjaśnić, o co jej chodziło, informacja, nieco podkręcona, poszła w świat. Udało się uzyskać przesłanie proste jak uderzenie cepa: szefowa „Wiadomości” cieszy się ze śmierci Wajdy i używa jej jako maczugi przeciw artystom. Efekt tej operacji pojawił się dwa dni później: list 49 reżyserów domagających się jej odejścia. 

Jeszcze większego nadużycia dokonano w związku z wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego. Udzielając długiego wywiadu Polskiej Agencji Prasowej, powiedział: „Ale oczywiście wykluczam przyjęcie takich rozwiązań, jakie były w ustawie Ordo Iuris – mówię w swoim imieniu – bo one są sprzeczne z moim sumieniem. Ale będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię. Chcemy, by to było możliwe ze względu na realną pomoc, która będzie udzielana także ze środków publicznych. Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki”. Kaczyński opowiedział się zatem przeciw karaniu kobiet i za wykreśleniem jednego z trzech wyjątków w obecnej ustawie aborcyjnej, która zezwala na usuwanie ciąży z powodu nieuleczalnej choroby dziecka. Tego dotyczy spór: czy kobieta ma prawo usuwać ciążę tylko dlatego, że ma się urodzić dziecko z wrodzoną wadą, najczęściej chodzi tu o dzieci z zespołem Downa. Chyba nie. Jeśli prawo chroni życie poczęte tylko tych dzieci, które są zdrowe, a pozwala zabijać te, które mają wadę wrodzoną, to znaczy, że wartość ludzkiego życia staje się zależna od zdrowia osoby.

Co jednak zrobiły z tych słów antypisowskie media, zaczynając od Tomasza Lisa? „Chcemy, żeby kobiety rodziły, nawet jeśli dziecko jest zdeformowane. By zostało ochrzczone” – to rzekomy cytat, który stał się tytułem wypowiedzi prezesa PiS. Czyli zamiast troski o godność osoby niezależnie od stanu jej zdrowia opinie Kaczyńskiego stają się wyrazem okrucieństwa. Chciałby on rzekomo zmusić kobiety do rodzenia zdeformowanych płodów tylko po to, by je później ochrzcić. Cóż z tego, że to kłamstwo, skoro dzięki niemu dało się znowu doprowadzić do stanu wrzenia feministki?

Różne nauki można z tych przykładów wyciągnąć. Pierwsza i dość banalna jest taka – w tej wojnie kulturowej nikt jeńców nie bierze. Najdrobniejsze potknięcie będzie odczytywane przez politycznych przeciwników z najgorszą możliwą wolą. Duża część dziennikarzy dawno już zarzuciła pozory bezstronności, stali się oni propagandystami i agitatorami. Ich celem nie jest ani opisywanie faktów, ani argumentowanie, lecz wzniecanie emocji. Chcą wywołać paroksyzm strachu przed PiS. Jednak jest i druga nauka – w takiej sytuacji należy pilnować własnego języka i dbać o maksymalną przejrzystość słów. 

Cały artykuł dostępny jest w 42/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także