Polacy mają powody do dumy

Polacy mają powody do dumy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy mają powody do dumy
Polacy mają powody do dumy

Na naszych oczach dokonuje się rewolucja w postrzeganiu Polski przez Polaków. Obrażanie własnego kraju przestało być dowodem nowoczesności. Dzisiaj jest nim patriotyzm, manifestowany często wbrew elitom. W najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – czym się chlubią i z czego są dumni Polacy.

Ponadto w nowym „Do Rzeczy” o tym, jak Polacy zajęli się własną historią, jak Ewa Kopacz wyciszała autostrady, dlaczego IPN chroni agentów bezpieki i o tym, co zostało zapisane na Całunie Turyńskim. O tym, że „Zwycięstwo otwiera wiele drzwi” w „Do Rzeczy” przekonują Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot.

Nie ma takiej siły, która byłaby w stanie złamać Polaków. Nie udało się to Niemcom i Rosjanom, nie dokonali tego polscy komunistyczni namiestnicy Moskwy, zęby na naszej dumie połamali sobie także ci, którzy po odzyskaniu niepodległości wmawiali nam, że polskość oznacza zacofanie i nienormalność. Blisko ćwierć wieku po bankructwie PRL bohaterami młodych ludzi stają się żołnierze wyklęci, powstańcy warszawscy, powstańcy styczniowi czy żołnierze wojny z Sowietami w 1920 r. Młodzi Polacy odnajdują wzorce w postaciach, które na pierwszym miejscu postawiły honor, uczciwość i odwagę. Z sondażu TNS z listopada 2011 r. wynika, że dumę z bycia Polakiem deklaruje 95 proc. badanych kobiet i 91 proc. mężczyzn. Polacy jednak dokładnie oddzielają ocenę własnego państwa od rządzącej nim elity. Z czego jesteśmy dumni i czym się chlubimy jako naród i społeczeństwo – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

O poczuciu dumy z polskości oraz zmieniającym się stosunku do własnej historii mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, Jan Ołdakowski. Muzeum odwiedziło już prawie 4 mln ludzi. Gdy zaczynaliśmy pracę, była to końcówka etapu zainicjowanego przez Aleksandra Kwaśniewskiego w połowie lat 90. Czyli etapu „wybierzmy przyszłość”, de facto odrzucenia historyczności i dziedzictwa - mówi Ołdakowski. I dodaje, że dzisiaj duma z dziedzictwa stała się naturalną częścią osobowości Polaków. Widać eksplozję zainteresowania historią regionalną i lokalną. Kilkanaście lat temu mało kto się tym fascynował. Teraz każdy powiat chce mieć własne muzeum. Pojawił się kult lokalnych bohaterów. Był czas, że o tym opowiadały tylko stare ciotki czy babcie. Młodzi tego nie słuchali. A teraz oni masowo się tym zajmują. O polskiej dumie i zmianie nastawienia do własnej historii – w nowym „Do Rzeczy”.

„Do Rzeczy” opisuje także, jak Ewa Kopacz blokowała zmianę rozporządzenia, które zdaniem premiera sprawiło, że niepotrzebnie wybudowano setki kilometrów ekranów akustycznych przy autostradach. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie barier akustycznych, oddzielających autostrady i drogi szybkiego ruchu od lasów i ugorów. Stwierdziła co prawda, że wiele z nich nie powinno powstać, a to oznacza, że niepotrzebnie wydano setki milionów złotych, ale afera nie skończy się jednak aktami oskarżenia, bo winnych brak. Ministerstwo Środowiska chciało zmienić normy hałasu i już po pierwszych sygnałach, że są one zbyt restrykcyjne, konsultowało tę sprawę z ministrem zdrowia. Ten zajął negatywne stanowisko w sprawie obniżenia tych norm. Szefową resortu zdrowia była wówczas Ewa Kopacz, udzielająca teraz jako marszałek Sejmu odpowiedzi na interpelację. Jak Kopacz wyciszyła autostrady – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika również o tym, że Instytut Pamięci Narodowej nie chce ujawnić kompletnej listy osób, które przyznały się do współpracy z bezpieką. „Do Rzeczy” zwróciło się dwa tygodnie temu o udostępnienie listy w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. IPN odmawiając wydania decyzji, nie zakwestionował tego, że treść oświadczeń lustracyjnych stanowi informację publiczną. Powołał się jednak na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z maja 2007 r., według którego nie jest konieczne publikowanie treści oświadczeń lustracyjnych w „Biuletynie Informacji Publicznej IPN”. IPN udostępnił „Do Rzeczy” jedynie listę 1203 osób, które startowały w wyborach parlamentarnych oraz samorządowych i ujawniły, że pracowały w bezpiece lub z nią współpracowały. Jednak te dane były już publikowane w obwieszczeniach wyborczych. W tej chwili lista ludzi, którzy w oświadczeniu lustracyjnym przyznali się do pracy dla bezpieki, liczy 2733 osoby. Oznacza to, że dane 1530 osób IPN zachowuje do swojej wiadomości. Czy IPN kryje agentów – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także nie lada gratka dla fanów tenisa. Spanie w samochodzie przed turniejami, buty kupowane przez Polonię amerykańską... Przez to wszystko trzeba było przejść, żeby znaleźć się tu, gdzie teraz? Czy to tylko anegdoty do biografii? - Z tymi butami to rzeczywiście jest prawda. Opowieści o spaniu w samochodach to bzdura. Zawsze, nawet kiedy było ciężko, rodzice starali się załatwić mi jakikolwiek hotel, nawet jeżeli był bardzo słaby. Z moimi warunkami fizycznymi, dwoma metrami wzrostu, nie było możliwości, żebym mógł spać w samochodzie i następnego dnia rozgrywać mecze – mówi Jerzy Janowicz. Z kolei Łukasz Kubot opowiada o tym, co wydarzyło się w Londynie. Ten Wimbledon, to, co się tam stało, to jest ukoronowanie mojej pracy przez wiele lat. Oczywiście można powiedzieć, że drabinka mi się ułożyła szczęśliwie (…), ale ja tę szansę potrafiłem wykorzystać. (…) Wszedłem do tzw. klubu last eight i dzięki temu zawsze na Wimbledonie będzie czekało dla mnie miejsce na trybunach – mówi w rozmowie z Łukaszem Majchrzykiem. Rozmowy z dwoma Polakami, którzy spotkali się w historycznym ćwierćfinale Wimbledonu – w najnowszym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” również tajemnice Całunu Turyńskiego. Na płótnie znajduje się napis, który może być aktem zgonu Chrystusa zapisanym na kawałku papirusu i odbitym – w wyniku procesów chemicznych – na całunie. Podobne dokumenty przyklejano do płócien, w które owinięte były w tamtym czasie ciała innych skazańców. Zgadzają się treść i liternictwo. Jednak nawet Barbara Frale, watykańska archiwistce, która w swojej książce „Całun Jezusa Nazarejczyka” analizuje znalezione na płótnie pojedyncze litery, słowa, przedstawia kontekst pochówku Syna Bożego, stan prawny na terenie okupowanej przez Rzymian Jerozolimy i ocenia, że na Całunie zachował się certyfikat śmierci Jezusa. Niemniej nawet ona nie stawia kropki nad i. O tym, dlaczego templariusze nie chwalili się swoją najsłynniejszą relikwią, czy tajemnicze napisy na Całunie Turyńskim rzeczywiście istnieją i jak ważny jest w ikonografii wizerunek kciuków Chrystusa Barbara Frale opowiada w rozmowie z Markiem Magierowskim.

A w dodatku „Lato Do Rzeczy” tym razem subiektywny przewodnik wakacyjny Szewacha Weissa.

Nowy numer „Do Rzeczy” w kioskach już w poniedziałek, 22 lipca.

Czytaj także