Prof. Nessler: Niewydolność serca zabija jak nowotwór
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Prof. Nessler: Niewydolność serca zabija jak nowotwór

Dodano: 
Niewydolność serca
Niewydolność serca Źródło: Fotolia
W ciężkiej niewydolności serca rokowanie jest gorsze niż w większości typów nowotworów. Sytuację chorych może poprawić zapowiadany przez ministerstwo program KONS i nowe terapie, na które czekają pacjenci - mówi prof. Jadwiga Nessler, kardiolog.

60 tysięcy osób w Polsce umiera rocznie z powodu niewydolności serca: to więcej niż z powodu zawału serca czy udaru mózgu. Przyczyn tej choroby jest wiele, ale gdyby pani miała wymienić najważniejsze, byłyby to…?

Choroba wieńcowa i nadciśnienie tętnicze – dwa główne schorzenia, które uszkadzają nasze serca. Dlatego tak ważne jest, żeby zwalczać czynniki ryzyka: uczyć już dzieci zdrowego odżywiania, przyzwyczajać do aktywności fizycznej, zniechęcać do palenia papierosów, czyli robić wszystko, by nie doszło do pojawienia się miażdżycy. A jeśli już miażdżyca występuje, to trzeba szybko ją zdiagnozować i wcześnie leczyć, by nie doszło do uszkodzenia serca. Równie ważne jest, żeby zapobiegać nadciśnieniu tętniczemu – czynniki ryzyka są podobne. A jeśli nadciśnienie tętnicze wystąpi: skutecznie leczyć.

Jeszcze kilka lat temu niemal nie mówiło się o niewydolności serca, dziś podkreśla się, że dotyka ona kilkuset tysięcy osób w Polsce. Co to za choroba?

Niewydolność serca to stan, kiedy serce nie jest w stanie dostarczyć organizmowi wystarczającej ilości tlenu do normalnego funkcjonowania. Pojawia się duszność: na początku po większym wysiłku, potem po coraz mniejszym, a z czasem także w spoczynku.Uszkodzone serce nie pracuje dobrze, a to prowadzi do niedotlenienia całego organizmu, wszystkich narządów. W Polsce nawet kilkaset tysięcy do miliona osób ma niewydolność serca, oczywiście w różnych stadiach. Konieczne jest jak najszybsze diagnozowanie i leczenie, by zapobiec zaostrzeniom, szczególnie takim, które wiążą się z tak silną dusznością, że wymaga ona pobytu w szpitalu. Każde zaostrzenie niewydolności serca, które powoduje konieczność pobytu w szpitalu, to pogorszenie stanu innych narządów z powodu niedotlenienia: mózgu, serca, nerek. Niewydolne serce uszkadza narządy, prowadząc do wyniszczenia organizmu. Ciężka niewydolność serca jest jak cichy nowotwór, który niszczy organizm.

Rokowania w ostrej niewydolności serca są takie jak w nowotworach?

Mimo postępu, jaki dokonał się w leczeniu niewydolności serca, dane mówią, że 5-letnie przeżycia są gorsze niż w przypadku większości typów nowotworów – może z wyjątkiem raka płuca.

Jak ocenia pani sposób leczenia niewydolności serca w Polsce?

W wielu aspektach leczenie jest dobre, mamy możliwość stosowania wielu terapii. Jest jednak jeszcze wiele do zrobienia. Na pewno niewydolność serca powinna być wcześniej diagnozowana: ma to ogromny wpływ na dalsze losy pacjenta. Lekarze rodzinni, jeśli podejrzewają tę chorobę, powinni mieć możliwość skierowania pacjenta na szybką ścieżkę diagnostyczną – tak jak to się dzieje w przypadku podejrzenia nowotworu. Diagnostyka i leczenie niewydolności serca powinny być zorganizowane tak samo jak pacjentów onkologicznych. Chory nie może czekać wiele miesięcy na niektóre zabiegi, np. powinna być większa możliwość wcześniejszego stosowania elektroterapii. Mamy dostęp do wielu terapii, takich jak inhibitory konwertazy, które wpływają na układ hormonalny, betaadrenolityki, antagoniści aldosteronu. To ważne grupy leków, które poprawiają rokowanie chorych. Chcielibyśmy mieć też możliwość stosowania terapii, która jest już dostępna właściwie we wszystkich krajach Europy od co najmniej 2 lat. Działa inaczej niż dotychczas stosowane, mechanizm jest wielokierunkowy.

Przez wiele lat nie było leku, który w tak ewidentny sposób wpływałyby na zmniejszenie śmiertelności w niewydolności serca. To jeden z kamieni milowych w leczeniu tej choroby. Zastosowanie go zamiast inhibitora konwertazy poprawia rokowanie chorego. Badania kliniczne wykazały, że w ponad 20 proc. redukuje on śmiertelność z powodów sercowo-naczyniowych. A warto podkreślić, że jego skuteczność była oceniana nie w stosunku do placebo, tylko do leku, który od lat jest stosowany w niewydolności serca. Dzięki zamianie starego leku na nowy, o złożonym mechanizmie działania, zyskujemy spektakularną poprawę stanu pacjenta.

Stan pacjentów rzeczywiście tak bardzo się poprawia?

Mam kilku pacjentów, których w ten sposób leczyliśmy w klinice. Przykład: starszy pacjent, trafił na izbę przyjęć z powodu ostrej niewydolności serca. Miał ogromną duszność, z obrzękiem płuc – to stan zagrożenia życia. Bardzo długo nie mogliśmy go z tego stanu wyprowadzić, mimo podawania wszystkich klasycznych leków, także w formie dożylnej. Leżał u nas w szpitalu przez 6 tygodni. Gdy jego stan się poprawił, podaliśmy mu małe dawki leku sakubitryl/walsartan. Pozwoliło to na poprawę kurczliwości serca. Zaczęło lepiej pracować, zniknęły duszności, obrzęki. Chory wrócił do domu, normalnie funkcjonuje, od pół roku nie był w szpitalu, przychodzi tylko na kontrole. Widzimy, jak poprawia się funkcja serca. Mamy zresztą na to dowody: poprzez wykonywanie badań echokardiograficznych określamy, jak ono funkcjonuje. Prawidłowo frakcja wyrzutowa, która świadczy o dobrej kurczliwości mięśnia sercowego, powinna wynosić powyżej 55 procent. Gdy ten pacjent znalazł się w szpitalu, frakcja wyrzutowa jego serca wynosiła mniej niż 20 proc. Teraz ta kurczliwość mięśnia sercowego poprawiła się do 45 proc.: to prawie prawidłowe wartości. Sam przychodzi na kontrole do poradni, a wcześniej musiała mu towarzyszyć rodzina. Pacjent nie mógł nawet samodzielnie dawkować sobie leków.

Inny z naszych pacjentów znalazł się w szpitalu z powodu ciężkiej arytmii zagrażającej życiu. Miał wszczepiony kardiowerter-defibrylator, jednak arytmia często nawracała. Kardiowerter powodował przywrócenie prawidłowego rytmu, jednak częste jego stosowanie prowadziło do bardzo niekorzystnego dla serca stanu, który nazywamy „burzą elektryczną” – to ciągłe nawracanie arytmii i ciągła kardiowersja. Włączyliśmy u chorego ten lek w bardzo małej dawce. Po dwóch tygodniach stan pacjenta zaczął powoli się poprawiać, po 3 tygodniach został wypisany do domu. Arytmie ma sporadyczne, sporadycznie korzysta z kardiowertera-defibrylatora.

Jak widzi pani grupę pacjentów, którzy powinni mieć możliwość stosowania tego leku?

Na pewno chorzy, którzy przebyli co najmniej jedną hospitalizację z powodu ciężkiego zaostrzenia niewydolności serca: jest to sygnałem, że nie sprawdza się leczenie, które dotychczas było stosowane. Jak wspominałam, każde zaostrzenie stanu chorego, gdzie pojawia się konieczność hospitalizacji, pogarsza stan wielu narządów. Hospitalizacja chorego z zaostrzeniem niewydolności serca jest też bardzo kosztowna, więc naprawdę nie opłaca się oszczędzać na wcześniejszym leczeniu. Koszty leczenia niewydolności serca w Polsce są ogromne, najwyższe w Unii Europejskiej, i systematycznie rosną o 10 proc. rocznie, a są to głównie koszty hospitalizacji. Co 4. chory wraca do szpitala przed upływem 30 dni od wypisu, a 11 proc. pacjentów umiera w ciągu pierwszego roku po hospitalizacji. Jeśli ten lek się zastosuje, jest szansa, że stan pacjenta będzie na tyle stabilny, że długo nie pojawi się kolejne zaostrzenie, wymagające pobytu w szpitalu.

Już kilka miesięcy temu miał wejść w życie pilotaż KONS - koordynowanej opieki nad chorymi po zawale serca, na wzór już funkcjonującego KOS, czyli programu zapewniającego kompleksową opiekę nad chorymi po zawale serca. Program KONS, unikalny w skali świata, to w pewnym sensie pani „dziecko”. Kiedy ma szansę wejść w życie?

W Polsce bardzo dobrze leczy się ostre incydenty wieńcowe, czyli zawały serca: jeśli popatrzeć na efekty, to na pewno jesteśmy światowym liderem. Kulała jednak opieka po zawale serca, co powodowało, że wielu chorych umierało w ciągu kilku miesięcy po wyjściu ze szpitala. Program KOS, który już ruszył, pozwala na zaopiekowanie się pacjentami po pobycie w szpitalu z powodu zawału serca. Równie potrzebny jest program KONS, nad którym jako Polskie Towarzystwo Kardiologiczne pracujemy od wielu lat. Miał ruszyć kilka tygodni temu, jego wejście w życie przeciąga się ze względów proceduralnych. Mam nadzieję, że już wkrótce minister zdrowia podpisze rozporządzenie, które da możliwość działania prezesowi NFZ. Po to, żeby program był efektywny, konieczne jest jego odpowiednie finansowanie. Jako Polskie Towarzystwo Kardiologiczne mamy nadzieję, że po wakacjach program ruszy - dzięki temu pacjent będzie mógł być lepiej zaopiekowany. Chcemy, by od początku było dobrze zorganizowane funkcjonowanie koordynowanej opieki.

Uważam, że w leczeniu niewydolności serca wiele już w Polsce się zmieniło. Jeszcze 3 lata temu nikt nie mówił o takiej chorobie, a dziś jest ona zauważana: dzięki temu na pewno więcej pacjentów będzie szybciej diagnozowanych i leczonych. Myślę, że gdyby udało się rozpocząć KONS, poprawić dostęp do elektroterapii, a ministerstwo dałoby „zielone światło” dla refundacji nowego leku, byłby to przełom w leczeniu niewydolności serca w Polsce.

Prof. Jadwiga Nessler, kardiolog, specjalista chorób wewnętrznych, pełnomocnik Zarządu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego ds. Niewydolności Serca, kierownik Kliniki Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Collegium Medicum UJ, Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II

Artykuł został opublikowany w 24/2019 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.